Wykończony po koncercie opadłem
na miękkie łóżko i głośno westchnąłem, delektując się panującą wokół mnie
ciszą. Nie miałem nawet sił, by iść z chłopakami na after party po występie.
Chciałem jedynie zamknąć się w hotelowym pokoju i odpocząć. Ledwo trzymałem się
na nogach i to naprawdę skończyłoby się tragicznie, gdybym w takim stanie
poszedł do klubu, gdzie z pewnością wypiłbym niejednego drinka. Zwykle mam
mocną głowę, ale nie wtedy, kiedy jestem tak bardzo zmęczony. Lepiej mnie
nigdzie nie wyciągać w takim stanie. Poza tym, miałem dziwne odczucia względem
japońskich klubów i wolałem trzymać się od nich z daleka przynajmniej na jakiś
czas. Zeszłoroczne wydarzenia wciąż nie dają mi o sobie zapomnieć, ale może to
i lepiej. Przynajmniej się pilnuję i nie zachowuję się, jak idiota, a
przynajmniej nie tak często, jak kiedyś.
Odwróciłem się na plecy i
sięgnąłem po leżącego obok mnie pilota od telewizora. Włączyłem wiszącą na
przeciwległej ścianie plazmę i oczywiście musiałem trafić na powtórkę z naszego
wywiadu, którego udzielaliśmy dzisiejszego ranka. Sam nie wiem czemu, ale
rozbawiłem samego siebie. Byłem ledwo przytomny, a mój głos brzmiał, jakbym
chlał wódkę przez całą noc. Na szczęście Seungri był typem chłopaka, który
zaraz po przebudzeniu mniej więcej ogarnia to, co dzieje się wokół niego i jako
jedyny z całego zespołu potrafił skupić się na pytaniach prowadzących. Nasza
czwórka milczała, a on gadał cały czas z tymi ludźmi, dzięki czemu my mogliśmy
się jeszcze na chwilę zdrzemnąć z otwartymi oczami.
Znudzony ciągłą paplaniną maknae przełączyłem na inny program i
odrzuciłem na bok pilota, dochodząc do wniosku, że mogę obejrzeć japońską
dramę. Co prawda, to Seungri był największym miłośnikiem tego typu programów,
jednak byłem już tak zmęczony, że nie miałem nawet siły przełączać na kolejne
kanały. Pewnie i tak nie znalazłbym niczego ciekawego.
Z chwilowego letargu wyrwał mnie
dźwięk telefonu. W pierwszym odruchu sięgnąłem po swoją komórkę, jednak zaraz
dotarło do mnie, że to hotelowy aparat wydaje z siebie ten drażniący sygnał.
- Słucham? – mruknąłem nieco
rozespany, przecierając palcami zmęczone oczy.
- Panie Kwon, ktoś czeka na pana
w holu. Mówi, że jest pana przyjaciółką, ale nie wiem, czy mam ją wpuścić, czy
też odprawić – powiedziała znudzonym głosem recepcjonistka, a ja momentalnie
poderwałem się z łóżka, jeszcze raz analizując jej słowa.
- Niech tam na mnie zaczeka.
Zaraz zejdę na dół – poinformowałem i odłożyłem słuchawkę, w przelocie słysząc
jeszcze znudzone ‘dobrze’ młodej kobiety.
Narzuciłem na siebie koszulkę,
którą zdjąłem zaraz po powrocie do pokoju, a później czym prędzej opuściłem
apartament, nawet nie racząc zakluczyć za sobą drzwi. Miałem nadzieję, że za tę
chwilę nikt nie włamie się do środka i nie ukradnie moich cennych rzeczy.
Na szczęście dostaliśmy pokoje na
drugim piętrze, dlatego w holu zjawiłem się po kilku chwilach. Moje serce
mocniej zabiło na widok stojącej przy recepcji Soyeon. Zaraz jednak
przypomniałem sobie sytuację sprzed kilku tygodni, co spowodowało, że
momentalnie zatrzymałem się w miejscu i bacznie przyjrzałem się dziewczynie. W
jednej chwili miałem ochotę po prostu odwrócić się na pięcie i odejść z
powrotem do apartamentu, zostawiając Lee na pastwę losu. Później jednak
doszedłem do wniosku, że prędzej czy później i tak bym wrócił do recepcji, by
przygarnąć Soyeon pod swoje smocze skrzydła.
Nie mając wyjścia, skinąłem głową
na dziewczynę i podziękowawszy niemiłej recepcjonistce, oddaliłem się z Bunny w
stronę windy. Ta akurat zatrzymała się na parterze, więc wsiedliśmy do środka,
wciąż nie odzywając się do siebie słowem.
Co jej niby miałem powiedzieć?
‘Hej, dobrze cię znów widzieć! Jak ci się układa z Douglasem? Nie bije cię już?
Nie? To doskonale! Szczęścia życzę!’. Obawiam się, że wyszedłbym na większego
idiotę, niż jestem w rzeczywistości.
Kiedy tylko winda zatrzymała się
na odpowiednim piętrze, przepuściłem Lee w drzwiach i wyszedłem tuż za nią.
Złapałem dziewczynę za rękaw ciepłej kurtki i pociągnąłem w stronę mojego
pokoju, przypominając sobie, że przecież nie miała zielonego pojęcia, gdzie
należy iść.
- Rozgość się – powiedziałem
zaraz po wejściu do apartamentu. Telewizor wciąż był włączony, jednak doszedłem
do wniosku, że chociaż odgłosy z odbiornika zakłócą ciszę panującą pomiędzy
naszą dwójką. – Hm… - westchnąłem cicho, przyglądając się dziewczynie.
- Przepraszam, że znów zawracam
ci głowę – wyszeptała i speszona odwróciła głowę w przeciwną stronę.
- Nie no, nie ma problemu –
zaśmiałem się ironicznie, chociaż wcale nie miałem takiego zamiaru. Byłem
wściekły na samego siebie, że znów daję się jej podejść, a kiedy się denerwuję,
przestaję nad sobą panować. – Dziwię się tylko, że przyleciałaś do Japonii po
to, żeby się ze mną spotkać.
- Poleciałabym nawet do USA,
byleby tylko nie musieć dłużej być w domu – powiedziała i uśmiechnęła się do
mnie blado.
Posłałem jej pytające spojrzenie,
jednak ona albo tego nie zauważyła, albo po porostu postanowiła to zignorować,
bo już nic nie dodała, tylko usiadła na łóżku i podkuliła nogi pod brodę.
Włączyłem stojącą na szafce nocnej lampkę i wyłączyłem telewizor. Widziałem, że
Lee nie jest w zbyt dobrym stanie, dlatego postanowiłem schować kolejny raz
dumę do kieszeni i dowiedzieć się, co takiego się stało, że specjalnie
przyleciała za mną aż do Japonii.
- To… Powiesz mi, czemu tutaj
jesteś? – spytałem po chwili, patrząc uważnie na profil dziewczyny.
- To wróciło – wyjąkała i nagle zaczęła płakać, a ja nie wiedząc, co
zrobić, po prostu siedziałem i gapiłem się na nią, jak skończony idiota.
Dopiero po chwili odzyskałem świadomość i przytuliłem do siebie roztrzęsioną
dziewczynę. – Już nie wiem, co mam robić.
- Hej, nie pozwolę na to, by to znów cię zniszczyło – wyszeptałem we
włosy szatynki, gładząc delikatnie jej plecy. – Pomogę ci. Tak, jak wtedy.
Soyeon pokiwała głową i pociągnęła
głośno nosem, co, nie wiadomo dlaczego, ale strasznie mnie rozbawiło. Zaśmiałem
się do samego siebie i oparłem policzek na czubku głowy dziewczyny. Powoli
zacząłem się kołysać na boki, wiedząc doskonale, że takie coś ją nieco uspokoi.
Miałem nadzieję, że szybko zaśnie, a gdy obudzi się po jakimś czasie, będzie
już nieco lepiej.
Słysząc spokojny oddech Bunny,
zerknąłem na jej twarz i uśmiechnąłem się półgębkiem, widząc przymknięte oczy
dziewczyny. Kciukiem starłem z policzków zaschnięte łzy i ponownie ją do siebie
przytuliłem. Poprawiłem się na łóżku, w ostateczności się na nim kładąc. Soyeon
przebudziła się na chwilę, ale chyba była za bardzo zamroczona, by cokolwiek
powiedzieć, bo tylko spojrzała na mnie zaczerwienionymi od płaczu oczami, a
później położyła głowę na moim torsie i ponownie zasnęła.
Ja, pomimo ogromnego zmęczenia,
nie mogłem pójść w ślady Lee. Leżałem w totalnym bezruchu i gapiłem się w
sufit, nawet chyba nie oddychając. Byłem wściekły na siebie, że tak łatwo daję
sobą manipulować, ale jakże mógłbym postąpić inaczej? Nie potrafiłbym odrzucić
Soyeon, wiedząc, że dzieje się coś złego. Moje serce krwawiło za każdym razem,
gdy widziałem łzy w jej oczach, nieraz gromadzące się tam z mojej winy.
Czasami żałowałem, że po prostu
nie mogę odebrać tego cierpienia od Bunny. Zawsze łatwiej jest sobie radzić z
bólem po stracie bliskiej osoby z kimś drugim. Ja jednak przez natłok pracy nie
potrafiłem do końca pomóc Soyeon z pozbieraniem się po samobójczej śmierci jej
najlepszego przyjaciela, z którym znała się praktycznie od przedszkola. Nieraz
się o niego kłóciliśmy, bo niekiedy spędzała z nim więcej czasu, aniżeli ze
swoim chłopakiem, jednak w głębi serca wiedziałem, że to, co ich łączy, to
jedynie przyjaźń. Ale nie taka, która teraz jest rzekomo pomiędzy nami; taka
czysta przyjaźń bez żadnych podtekstów, niedomówień i nieporozumień. Niekiedy
zazdrościłem Minho, że potrafił być dla niej tak dobrym przyjacielem i za
każdym razem obiecałem sobie, że także się nim stanę. Teraz miałem ku temu
idealną okazję, jednak obawiałem się, że miłość i pożądanie, które wciąż we
mnie płonęły, skutecznie zagłuszą przejawy przyjaźni.
To właśnie po odejściu Minho
Soyeon tak bardzo się posypała. Z dnia na dzień coraz bardziej się ode mnie
oddalała, to znów wracała z szerokim uśmiechem na ustach i zachowywała się tak,
jakby nic się nie stało. Wiedziałem jednak, że w środku krzyczy z rozpaczy, ale
była zbyt dumna, by pokazać słabość. Potem coś się zmieniło. Ona się zmieniła.
Przestała udawać, że wszystko jest w porządku i coraz częściej się przede mną
otwierała. Przychodziła zapłakana i spędzała w moich ramionach długie godziny,
nim zdołała się uspokoić.
- Mmm – zamruczała Soyeon, powoli
otwierając oczy. – Co… Ugh – westchnęła, rozglądając się dookoła siebie.
- Jak się czujesz? – spytałem
nieco rozbawiony jej zdziwioną miną. Zupełnie jakby zapomniała, że przyleciała
do mnie do Japonii.
- Już lepiej – rzuciła i ponownie
położyła głowę na moim torsie. – Dziękuję… Powiedz mi, dlaczego ty wciąż tyle
dla mnie robisz? – spojrzała na mnie uważnie i zmarszczyła zabawnie nos.
- Chyba odpowiedzi udzieliłem ci
już jakiś czas temu – stwierdziłem i uśmiechnąłem się do niej lekko. – Dawno
nie rozmawialiśmy. Chcesz mi o czymś powiedzieć? – Uniosłem pytająco brwi,
mając nadzieję, że Soyeon otworzy się przede mną i powie, dlaczego wtedy
zastałem u niej Douglasa. Z drugiej jednak strony wolałem chyba nie słyszeć
tego, że do siebie wrócili. Dziewczyna wpatrywała się we mnie intensywnie
swoimi wielkimi oczami, aż zrobiło mi się dziwnie głupio. – Byłem wtedy u
ciebie i widziałem, jak Douglas wychodzi z twojego domu.
- I pomyślałeś, że do siebie
wróciliśmy? – Bunny podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na mnie z
góry. Skinąłem jedynie głową i przełknąłem ślinę. – A zadzwonić do mnie, to już
nie łaska? Mogłeś zapytać, a nie tworzyć własny scenariusz – stwierdziła nieco
oburzona, zakładając ręce na biuście. – Nie wróciłam do niego i nie mam takiego
zamiaru. Przyszedł wtedy do mnie, bo dostał wezwanie na komisariat w sprawie
tego… No wiesz – westchnęła cicho, nerwowo zagryzając dolną wargę. – Był
wściekły i do dzisiaj dziękuję Bogu, że rodzice byli wtedy w domu. Nie chciałam
ich do tego mieszać, ale w końcu powiedziałam im, co się stało. Ojciec tak się
wściekł, że prawie pobił Douglasa. Na szczęście mama go w porę powstrzymała i
skończyło się na wykopaniu Douglasa z domu. Ojciec jeszcze złożył na policji
donos, że Douglas mnie nachodzi i teraz będzie miał sprawę w sądzie –
wyjaśniła, a mi z każdym jej kolejnym słowem kamień spadał z serca.
- Byłem taki wściekły, gdy go
zobaczyłem pod twoim domem – powiedziałem zawstydzony, nawet nie mając odwagi
spojrzeć dziewczynie w oczy.
- Domyślam się – rzuciła i lekko
się uśmiechnęła. – Oppa, ja naprawdę
do niego nie wrócę. Myślałam, że ten pierwszy raz, to był tylko przypadek, ale
po tym, co później zrobił, zrozumiałam, że on się nie zmieni. Już dość w życiu
przeszłam, by jeszcze być z kimś takim, jak on. Nie jestem taką idiotką, żeby
kolejny raz mu zaufać.
Za to ja jestem skończonym
idiotą, bo dałem ci wtedy odejść.
*
Po godzinnym i jakże bezczynnym
siedzeniu w hotelowym pokoju, doszliśmy zgodnie do wniosku, że powinniśmy coś
zjeść. Dochodziła właśnie dwudziesta trzecia, gdy wychodziliśmy z apartamentu w
o dziwo bardzo dobrych humorach. Soyeon znów chwilowo straciła pamięć i
zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Śmiała się z byle czego, co
chwilę mi dokuczała i w przeciągu pół godziny nabiła mi na ramieniu chyba z
pięć siniaków. Może nie wyglądała na silną, ale przywalić potrafiła, kiedy
tylko chciała.
Szliśmy pogrążonym w półmroku
korytarzem, co chwilę komentując dramę, którą razem oglądaliśmy w TV. Niby nic
takiego, ale historia okazała się mieć zaskakujący koniec. Kiedy już
straciliśmy wiarę w to, że główni bohaterowie po wielu perypetiach w końcu do
siebie wrócą, ich drogi kolejny raz się spotkały, a całość zakończyło się
piękną sceną pocałunku. Nic tylko brać z nich przykład, prawda?
Szkoda tylko, że życie to nie
film. Wtedy może miałbym jakiekolwiek szanse, by odzyskać Soyeon i to nie tylko
jako przyjaciółkę, ale także jako swoją dziewczynę.
- Oppa, jesteś jakiś milczący – stwierdziła Lee, biorąc mnie pod
rękę. – Wszystko w porządku? – spytała, opierając policzek na moim ramieniu.
- Oczywiście – szepnąłem i
uśmiechnąłem się lekko, po chwili obejmując dziewczynę w pasie. – Po prostu
jestem zmęczony po koncercie. Na dodatek chłopaków jeszcze nie ma, a jutro
planowaliśmy pójść pozwiedzać. Dawno nas tutaj nie było i chcieliśmy połazić po
okolicy. Oczywiście ty idziesz z nami – dodałem, widząc minę Lee. Na moje słowa
rozpromieniła się od razu i pocałowała mój policzek, sprawiając tym samym, że
momentalnie serce zaczęło mi bić szybciej. – Cieszę się, że przyleciałaś.
Mnie się chce czytać to opowiadanie, pomijając fakt, że Soyeon mnie denerwuję, chociaż poniekąd tę sprawę z Minho rozumiem. Wydaje mi się, że ona jest dość schematyczną osobą, jeśli wiesz, o co mi chodzi. Najbardziej jednak irytuję mnie G-Dragon. On jest po prostu kompletnie... Głupi. Wiem, że kocha Soyeon, ale czy naprawdę musi się tak męczyć? Nie może wprost jej powiedzieć, że nadal ją kocha i nie może już tak dłużej wytrzymać? Ewentualnie, jeśli uważa, że jest na to zbyt dumny czy coś, może po prostu sobie odpuścić, chociaż, że się zejdą jest raczej oczywiste. Kto wie. Lubię go, ale taka straszna z niego dziewuszka. Gdyby był dziewczyną, to powiedziałabym, że strasznie podobną do Soyeon. W ich związku panuje taka niezrozumiała burza. Mimo to, lubię to opowiadanie, chociaż problemy emocjonalne ich obojga potrafią człowieka po prostu dobić. No nic, a jeśli chodzi o Twoje pisanie, to co to ma znaczyć to zdanie na końcu? Chyba sobie żartujesz, że ktokolwiek z czytelników, którzy naprawdę czytają pozwoli Ci na to, byś ot tak zostawiła swoje pisanie. No, ale nieważne, ja tam doceniam Twoje pisanie i kilkadziesiąt razy dziennie zaglądam, czy dodałaś coś nowego. ^ ^
OdpowiedzUsuńteraz, kiedy tak przeanalizowałam Twój komentarz i moje opowiadanie od początku do końca, doszłam do wniosku, że faktycznie oni są emocjonalnie popieprzeni, ale nie lubię prostych postaci, wolę jak coś mieszają i mają niezrozumiałe podejście do różnych spraw, może dlatego, że sama taka jestem... a co do GD, to tak... faktycznie, baba z niego, ale cóż zrobić, taki mi wyszedł ^^ jeśli chodzi o ten mój dopisek, to hm... ciągle się zastanawiam nad czymś nowym, nie mogę się zebrać w sobie, żeby cokolwiek napisać, chociaż pomysły są, czekam na impuls, dzięki któremu coś stworzę. co prawda już bez Bangowców, ale wciąż o Koreańczykach
UsuńWierzę, że Ci się uda. Jestem z Tobą, bo w sumie gdyby nie Twoje budujące komentarze, pewnie nie chciałoby mi się dłużej pisać, ani dzisiaj chociażby próbować pisać rozdział drugi na mój Daesungowy pamiętnik. Mówiłaś mi wcześniej, że za dużo dziękuję, ale myślę, iż powinnam to robić, bo jakby nie patrzeć, to Ci wiele zawdzięczam, a gdybyś zniknęła, to nie byłoby fajnie. Będzie dobrze, stworzysz kolejną, wyjątkową historię.
UsuńPS. Kocham Twój avatar.
aigoo, dziękuję *.* to takie miłe wiedzieć, że komuś się na coś przydaję. może mnie teraz Twój komentarz natchnie i zmobilizuje do napisania pierwszego rozdziału? kto wie ^^ ach, ja też kocham swój avatar i tego pana na nim :3
UsuńJak ktoś mógłby się znudzić tym opowiadaniem?! ;-; jest świetne, rewelacyjne i takie gjpgmgmtjdgjpgmjgjgaeqwjtamkgbmpwt! <3
OdpowiedzUsuńJestem w szoku, że przyleciała do GD do japonii tylko dlatego, że znów źle się czuła (ja bym na jej miejscu za kasę na bilet kupiłabym ubrania, chusteczki i słodkie przysmaki na pocieszenie, huehue ^^). Ale jednak ucieszyłam się, że się zobaczyli ;3 co prawda, już pełno było takich sytuacji, gdy się potem przytulili, więc robi się to trochę monotonne (ja chce kissu! *--*). Jak zakończenie tej historii nie będzie takie, jak w tamtej dramie, to cię zabije! Tak, to groźba! *idzie po nóż* więc lepiej nie ryzykuj i daj happy end ;p
Szkoda, że zbliżamy się do końca. Z chęcią przeczytałabym jakiś gift, dodatkowy rozdział, pokazujący ich dalsze życie ;D
Kurde, jesteś strasznie nieprzewidywalna, kompletnie nie mam pojęcia, bo będzie dalej. W końcu zostały 3 rozdziały, to i pewnie będzie jakiś punkt kulminacyjny. Oby nie było to nic złego! :3
och, to na taką scenę będziesz musiała jeszcze trochę poczekać. ale faktycznie, ciągle się tylko przytulają, więc nie dziwię się, że czekasz na coś więcej. niestety jeszcze ich trochę pomęczę. co do tego dodatku, to zastanowię się. jak coś mi kiedyś wpadnie do głowy, to stworzę dodatek specjalnie dla Ciebie :)
UsuńJAK TO NIE CHCE SIĘ CZYTAĆ OPOWIADANIA. POWIEDZ MI KOMU TO TAK SPIORĘ ŁEB, ŻE.. NIE WIEM, TEN KTOŚ SIĘ NIE POZBIERA. a tak na serio, to mi się BARDZO chce czytać to opowiadanie i jestem nim zafascynowana i je uwielbiam i.. i... tylko 3 rozdziały? żartujesz, prawda? ja sobie nie wyobrażam, że to już będzie koniec, za tak niedługi czas... ale co zrobić. wszystko ma swój koniec.
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się tego, że Soyeon przyleci do Japonii. jakoś tak.. byłam gotowa na wszystko, ale nie na to. ale moim zdaniem dobrze zrobiła i jestem z tego powodu bardzo zadowolona. tym bardziej, że wyjaśniła sobie sprawę z Douglasem, z GD. i to jest chyba najważniejsze. bo znowu przyszła nadzieja na zejście się tej parki. i serio bym tego chciała <3 mam nadzieję, że tak właśnie się skończy to opowiadanie, bo.. jest tak piękne, że nie wyobrażam sobie smutnego/złego zakończenia. po prostu nie i koniec. w sumie sama nie wiem co więcej pisać... czekam z niecierpliwością na kolejny i DROGA WITNESS: nie trać wiary w siebie! oczekuję od ciebie kolejnego, wspaniałego opowiadania, które JA na pewno będę czytać. bo najzwyklej w świecie twoja twórczość bardzo mi się podoba i.. nie chcę z nią kończyć. chcę więcej. więcej. i więcej. i jeszcze więcej. także spinaj pośladki i do roboty!
Całuję <3 Pluton
"- I pomyślałeś, że do siebie wróciliśmy? – Bunny podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na mnie z góry. Skinąłem jedynie głową i przełknąłem ślinę. – A zadzwonić do mnie, to już nie łaska? Mogłeś zapytać, a nie tworzyć własny scenariusz – stwierdziła nieco oburzona, zakładając ręce na biuście." - miło, naprawdę. W końcu się dowiedział, co i jak. Rozdział zaczął się ogólnie ciekawie, ale najbardziej podobał mi się ten fragment - "Byłem ledwo przytomny, a mój głos brzmiał, jakbym chlał wódkę przez całą noc. " - idealne porównanie, naprawdę idealne. Ogólnie bardzo się cieszę, że się między nimi ZNOWU wszystko wyjaśniło i mam nadzieję, że przez te trzy ostatnie rozdziały dojdzie między nimi do czegoś więcej. Brakuje mi właśnie tego zbliżenia, błahe pocałunki i przytulanie mi nie wystarczają. :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny, duużo weny.
Blackey.
Co jak co, ale nie spodziewałam się Soyeon w tym hotelu - po głębszym zastanowieniu cieszę się jednak, że przyjechała. Dzięki temu G-Dragon nie musiał ciągle się zastanawiać, co właściwie Douglas robił w domu swojej byłej dziewczyny (Bogu dzięki to tylko nieporozumienie, teraz ten gnojek odpowie za swoje czyny). Bunny na pewno jest ciężko po śmierci przyjaciela, ale przecież nie jest sama, prawda? Powtórzę po raz kolejny: ona i Jiyong tworzą, jak dla mnie, idealną parę. I obojętne, czy spróbują znowu być razem, czy też pozostaną przyjaciółmi.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy :*
Muszę przyznać,że nie spodziewałam się,że Soyeon przyleci do Japonii. Ale to dobrze, jak najbardziej. Mam nadzieję,że między tą dwójką wszystko zakończy się happy end'em.
OdpowiedzUsuńJak można nie czytać tak wspaniałego opowiadania, od tak wspaniałej autorki ? Ja nie wyobrażam sobie, abym mogła pożegnać się z twoją twórczością. Jesteś genialna w tym co robisz i mam nadzieję,że zaskoczysz nas kolejnym niesamowitym opowiadaniem.
Pozdrawiam ! ;)
3? To ma być pocieszenie? Chyba sobie kpisz. Nie waż się kończyć tej historii!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nawet nie wiesz, jaką ulgę poczułam, gdy Soyeon wszystko mu wyjaśniła. Dobrze, że w końcu zrozumiała, jaki naprawdę jest Douglas. Może teraz, jak odpuściła go sobie, GD zyska jakieś szanse, żeby ją odzyskać. O co chodziło z „to”? O tego przyjaciela? Co się w ogóle stało? Czemu popełnił samobójstwo? Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak bardzo musiało zaboleć to Soyeon, skoro był dla niej taki ważny. Smutne. Ale najważniejsze, że GD wtedy był przy niej i nie została sama z cierpieniem.
OdpowiedzUsuńW końcu pokonałam mojego lenia, brak czasu i komentuję! :3 Naprawdę przepraszam że wcześniej nie zostawiłam żadnego śladu,ale wszystko przeczytałam! Nie wierzę że to pisze,ale strasznie irytuje mnie postawa GD. No wiem, wiem że ją kocha,ale troszkę za bardzo daje sobą manipulować dziewczynie. Nie wiem,czy Soyeon robi to naumyślnie,czy nie ^^ Ciesze się baaardzo,że jednak nie wróciła do tego damskiego boksera, bo bym chyba straciła do niej resztę sympatii. 3 rozdziały? To jakoś wcale nie pociesza, bo historia mi się bardzo podoba. I czekam tylko na więcej! No cóż liczę,że jeśli to opowiadanie sie skończy zaczniesz coś równie wciągającego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^_^
Wiesz co? Tobie to przydałoby się dobre lanie. Za co? A za te "dla pocieszenia dodam, że zostały jeszcze tylko 3 rozdziały" - bo to nie jest pocieszenie. po drugie za "niektórym się już nie chce czytać tego opowiadania" - bo są osoby, którym się chce, spójrz do góry, tamte komentarze się same nie napisały, marudo ;p i w ogóle to zepsułaś mi przemówienie, bo miałam zamiar jeszcze napisać na temat "się zobaczy, czy coś w ogóle będzie". Oczywiście cieszę się, że jednak zmieniłaś zdanie i coś piszesz i publikujesz, ale no...! Ja tu miałam przygotowaną mowę karcącą, a tu nici z tego. Ale ważne, że się opamiętałaś, haha :D
OdpowiedzUsuńNo tak, ja GD doskonale wiedziałam, że jednak nie zrobisz tak jak miałeś zamiar, bo jednak ją kochasz. Na kilometry widać, że nie zrobiłbyś niczego takiego. I dobrze. :D A najlepsze to to, że Soyeon wyjaśniła mu co się stało, i nie było to tak jak myślał Smoku.
Smutna, albo raczej tragiczna przeszłość Bunny. Szkoda mi jej, biedulka, nie to, że taka krucha, to jeszcze taki ciężar w sobie nosi... Nie wiem i nie chcę wiedzieć, co można czuć jeśli przyjaciel popełnia samobójstwo, ale jedyne co mi przychodzi do głowy, że to za dużo dla niej.Całe szczęście, że ma Jiyonga, chociaż z nim też nie jest kolorowo, ale przynajmniej wie, że on ją kocha. Chociaż teraz nie są razem, to ja mam nadzieję, że chociaż w tym ostatnim rozdziale będą. Innego zakończenia nie akceptuję, jeśli zakończyłaś to inaczej to zakończę sobie sama i kij ci w oko!
Jeju, nie mogę się dzisiaj zebrać do porządnego komentarza i chyba już dzisiaj nie ogarnę nowego bloga. musisz wybaczyć, im bliżej maja tym mniej mój mózg działa, tym bardziej wieczorami.
btw. pomysł Hwang Min Young bardzo mi się podoba ^^
Huh, zacznę chyba od przeprosin za to, że nie komentuję, ale mimo to każdy rozdział czytam w wolnej chwili. Na szczęście dla mnie dziś jest sobota i mogę sobie spokojnie przeanalizować wszystkie notki ii dodać komentarze względnie na poziomie. No ale nie o tym... Myślałam o zachowaniu Soyeon i mogę stwierdzić, że dziewczyna ma nie tylko genialne zaniki pamięci, ale też, wbrew pozorom, mocną psychę, bo udawanie tak po części wcale łatwe nie jest. Mimo to urocze jest to, jak GD ją traktuje. Niech oni już się ogarną i będą razem, noo... TERAZ! Okaaaay, to chyba tyle z mojej przemowy, pozdrawiam. :) x
OdpowiedzUsuń