Czerwiec 2011 r.
Doprowadziłem mieszkanie do
względnego porządku i jeszcze raz rozejrzałem się dookoła siebie, sprawdzając,
czy o czymś nie zapomniałem. Zaniosłem do kuchni pusty kubek po porannej kawie
i umieściłem go w zmywarce, nie mając najmniejszej ochoty na ręczne zmywanie.
Zerknąłem na ekran telefonu, chcąc sprawdzić godzinę. Do powrotu Soyeon
pozostało mi jeszcze kilka minut, ale znając dziewczynę pewnie i tak przyjedzie
wcześniej.
Ostatnie dwa tygodnie spędziła ze
swoją rodziną w ich domku letniskowym nad morzem. Ja przez ten czas przebywałem
w Japonii, gdzie dałem kilka solowych koncertów dla dość sporej liczby
publiczności. Reszta chłopaków z Big Bang korzystała z wolnego albo zajmowali
się załamanym po wypadku samochodowym Daesung’iem. Ja nie potrafiłem wczuć się
w zaistniałą sytuację. Tylko raz z nim o tym rozmawiałem i potem uciekłem do
Japonii, nie mając siły brać w tym wszystkim udziału. Poza tym, wiedziałem
doskonale, że jest pod opieką dyrektora YG i reszty chłopaków. Ja byłem tam
zupełnie zbędny.
Teraz, kiedy o tym wszystkim
myślę, dochodzę do wniosku, że karma istnieje i jest naprawdę wredną
suką.
- Kochanie, wróciłam! – krzyknęła
na wejściu Soyeon, a ja drgnąłem przerażony, prawie upuszczając telefon na
ziemię. – Jiyong?!
- Hej! – rzuciłem, próbując ukryć
zdenerwowanie. Podszedłem do dziewczyny i na powitanie mocno ją do siebie
przytuliłem. – Jak wyjazd? Wszystko się udało?
- Tak, chociaż szkoda, że ciebie
nie było ze mną – powiedziała, wtulając się mocno w mój sweter. – Byłoby o
wiele ciekawiej. A tobie jak minął pobyt w Japonii? – spytała, a mnie od razu
zrobiło się niedobrze.
- Może idź się odświeżyć po
podróży, a potem porozmawiamy, co? – zaproponowałem, odsuwając się od dziewczyny.
Posłała mi pytające spojrzenie, na co ja uśmiechnąłem się lekko i wzruszyłem
ramionami.
- Fakt – przyznała po chwili,
odrzucając na kanapę torbę z rzeczami. – Przez te dwa tygodnie tak zarosłam, że
mogę sobie warkoczyki zapleść – dodała i śmiejąc się głośno, poszła do
łazienki.
Kiedy tylko drzwi się za nią
zamknęły, opadłem bezwładnie na kanapę i głośno westchnąłem. Niby jak miałem
jej o tym wszystkim powiedzieć? Przecież Soyeon mnie znienawidzi, gdy tylko
dowie się, co takiego zrobiłem podczas pobytu w Japonii. Załamany ukryłem twarz
w dłoniach i jęknąłem przeciągle, próbując ułożyć sobie w głowie cały monolog.
Po kilkunastu minutach Soyeon
nareszcie wyszła z łazienki. Ja przez ten czas odchodziłem od zmysłów,
zastanawiając się, jak mam jej o wszystkim powiedzieć. Wszystko, co tylko
przychodziło mi do głowy, zdawało się być takie żałosne i wprost śmieszne.
- Od razu lepiej – westchnęła
wesoło Soyeon i usiadła na kanapie obok mnie. Przybliżyła się do mojej twarzy z
zamiarem pocałowania, ale ja zerwałem się z siedzenia, bojąc się bliższego
kontaktu z dziewczyną. – Hej, co jest? – spytała zaniepokojona, dokładnie mi
się przyglądając.
Nie mogąc znieść jej spojrzenia,
odwróciłem się do niej plecami i podszedłem do okna. Z nerwów zacząłem gryźć
dolną wargę, moje serce biło jak oszalałe, a ja czułem się, jakbym miał zaraz
wyznać własnej dziewczynie, że zabiłem jej ojca patelnią.
- Słuchaj… - zacząłem, nie
odwracając się do szatynki. Dopiero po chwili odważyłem się na nią spojrzeć,
dochodząc do wniosku, że nie mogę być aż takim tchórzem. – Musimy o czymś
porozmawiać… Muszę… Muszę ci o czymś powiedzieć. Chodzi o mój wyjazd do
Japonii…
*
Upadłem na kolana przed siedzącą
na kanapie Soyeon i spojrzałem na nią załzawionymi oczami. Nie zauważyłem
nawet, kiedy po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Wpatrywałem
się intensywnie w twarz dziewczyny, próbując cokolwiek z niej odczytać, jednak
na marne. Soyeon zdawała się w ogóle nie kontaktować z otoczeniem. Patrzyła się
pustym wzrokiem na coś, co znajdowało się tuż za mną, a ja nie miałem
najmniejszej odwagi zmusić jej do spojrzenia na mnie.
- Tak cholernie cię przepraszam –
wyszeptałem łamiącym się głosem i położyłem głowę na udach szatynki. – Powiedz
coś… Błagam.
- Co mam ci powiedzieć? –
odezwała się w końcu i odchrząknęła cicho, chcąc pozbyć się chrypy. Dopiero
wtedy dotarło do mnie, że płacze. Uniosłem niepewnie głowę i spojrzałem na
twarz dziewczyny. Po jej policzkach spływały rzewne łzy, a dolna warga mocno
drżała. – Każdemu się może zdarzyć, prawda?
- Nie, ja… Posłuchaj, to był
przypadek. Chyba nie myślisz, że zrobiłem to specjalnie – powiedziałem cicho,
odsuwając się od niej powoli. – Przecież wiesz, że ja nigdy…
- Co wiem? – spytała oschle,
podnosząc się z kanapy. Spojrzała na mnie z góry i pokręciła głową z
niedowierzaniem. – Jiyong, nie widzisz, że już od dawna nie jesteś tym
chłopakiem, którym byłeś na początku? Cholera… Kim ty w ogóle jesteś, co? –
wyszeptała, wbijając we mnie swoje lodowate spojrzenie.
Chciałem coś powiedzieć, ale niby
co takiego? Że przepraszam za swoją głupotę? Że powinienem był bardziej uważać?
Żałosne tłumaczenia i tyle.
Poderwałem się z ziemi, gdy
chciała wyjść z salonu. Złapałem Soyeon za nadgarstek i obróciłem przodem do
siebie, zamykając od razu w szczelnym uścisku ramion.
- Wiem, że cię zawiodłem –
wyszeptałem łamiącym się głosem, gładząc szatynkę po włosach. – Wiem, że się
zmieniłem i wszystko schrzaniłem, ale… Jedno, co się nie zmieniło, to moja
miłość do ciebie. Cholernie mocno cię kocham i przepraszam, że ostatnio tego
nie okazywałem. Daj mi szansę to naprawić.
Odsunąłem się od Lee i ująwszy
jej twarz w dłonie, spojrzałem głęboko w oczy szatynki. Ona jedynie pokiwała
kilka razy głową i uśmiechnęła się przez łzy, po czym mocno się we mnie
wtuliła, zaciskając dłonie na moich plecach.
- Ktoś już o tym wie? – spytała
wciąż łamiącym się głosem. Westchnąłem cicho, przymykając powieki. – Dyrektor
wie?
- Tak, sprawa wyszła wczoraj po
południu – odpowiedziałem i zagryzłem nerwowo dolną wargę. – Chłopaki też już
wiedzą. Cholera…
Oswobodziwszy Soyeon z uścisku,
usiadłem na kanapie i ukryłem twarz w drżących ze zdenerwowania dłoniach. Nie
miałem zielonego pojęcia, co powinienem zrobić w zaistniałej sytuacji. Media
już zaczęły huczeć o tym, że popalam marihuanę w klubowych toaletach i
wiedziałem doskonale, że większość z ludzi zdążyła mi już przykleić odpowiednią
łatkę. Najbardziej jednak bolało mnie to, że zawiodłem osoby, na których mi
najbardziej zależało. Do rodziców nie miałem odwagi zadzwonić, by chociaż
przedstawić im swoją wersję wydarzeń. Nie chciałem, żeby i oni uważali mnie za
zbuntowanego gwiazdora, któremu odbija z nadmiaru sławy. Przecież ja taki nie
byłem. Pilnowałem się na każdym kroku i może faktycznie czasami przesadzałem z
alkoholem, ale zawsze umiałem się powstrzymać przed zrobieniem czegoś głupiego.
Tamtego wieczora byłem tak bardzo zamroczony udanym występem przed ogromną
publicznością, że chyba straciłem resztki rozumu i tak oto spieprzyłem sobie
swój praktycznie nienaganny image.
- Smoku, nie przejmuj się –
powiedziała łagodnym głosem Soyeon i usiadła na moich kolanach. Objęła mnie
ramionami i pocałowała czule w policzek, tym samym sprawiając, że uśmiechnąłem
się chyba pierwszy raz od tego incydentu. – Zobaczysz, że wszystko się niedługo
wyjaśni.
- Mam nadzieję.
*
Listopad 2011 r.
Wszedłem do pogrążonej w ciszy
kuchni i niepewnie zerknąłem na stojącą przy oknie dziewczynę. Przez ostatnie
dni w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, a ja czułem, jak z minuty na minutę
coraz bardziej się od siebie oddalamy. Nie spędzaliśmy już tak dużo czasu
razem; ja wolałem przesiadywać w studiu i spotykać się ze znajomymi, a Lee znów
na okrągło siedziała na uczelni albo w bibliotece, tłumacząc, że musi
zgromadzić odpowiednie materiały do prac zaliczeniowych. Wiedziałem doskonale,
że to tylko wymówki. Wolała spędzać czas w śmierdzącej bibliotece, niż z
własnym chłopakiem w przytulnym mieszkaniu. Ja natomiast przy każdym wyjściu
kłamałem, że muszę uzgodnić z Bangami materiał na nadchodzącą płytę. Mijaliśmy
się w drzwiach, bo zwykle kiedy ja wracałem nad ranem z wytwórni, ona
wychodziła właśnie na uczelnię, potem ona przychodziła wieczorem do mieszkania,
a ja ulatniałem się do wytwórni i tak w kółko.
Sam nie wiem dokładnie, co się
stało. Chyba żadne z nas dokładnie nie wiedziało. Po prostu coś między nami pękło.
Coraz częściej się kłóciliśmy i to praktycznie o głupie błahostki. Nigdy bym
nie pomyślał, że spięcie pomiędzy naszą dwójką wywoła źle zaparzona herbata
albo krzywo zawieszony na haczyku łazienkowy ręcznik.
Przepłakiwałem praktycznie każdą
noc, licząc na to, że wszystko w końcu się ułoży. Wracałem na wpółprzytomny do
mieszkania, wierząc, że tym razem będzie inaczej. Ale nie było i powoli
zaczynałem wątpić w to, czy kiedykolwiek między naszą dwójką się ułoży.
- Masz dzisiaj zajęcia? –
spytałem, chcąc w ten sposób zakłócić ciszę, jaka między nami panowała od kilku
dni. Soyeon pokręciła głową, nawet na mnie nie patrząc. – Może… Może spędzimy
ten dzień razem? Ostatnio cały czas się mijamy – powiedziałem i przełknąłem
nerwowo ślinę, obawiając się, że dziewczyna zaraz rzuci we mnie kubkiem pełnym
gorącego napoju.
- Ciekawe czemu, prawda? –
prychnęła ironicznie, obejmując garnuszek obiema dłońmi. Po chwili odstawiła
naczynie na kuchenny blat i spojrzała na mnie czerwonymi od płaczu oczami. – Ja
już dłużej nie mogę...
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Chyba tylko tyle, że powinniśmy
się rozstać – powiedziała pewnym siebie tonem głosu i poprawiła nerwowo
opadającą na jej oczy grzywkę. – Nie patrz się tak na mnie. Oboje widzimy, że
nic nas już nie łączy. Nie powinniśmy się męczyć dalej w tym związku –
kontynuowała, w ogóle nie zdając sobie sprawy z tego, że każde wypowiedziane
przez nią słowo jest jak ostry nóż dla mojego ledwo bijącego serca.
- Przecież to da się wszystko
naprawić.
- Nie, czy ty tego nie widzisz?
Próbujemy naprawiać nasz związek od czterech miesięcy i jak widać nic z tego
nie wychodzi – stwierdziła oschle i ruszyła w stronę kuchennych drzwi. –
Spakuję się i przeniosę do rodziców.
Wstrzymałem oddech, bojąc się, że
gdy tylko zacznę oddychać, to się rozpłaczę niczym mały dzieciak. Gdy tylko
Soyeon wyszła z pomieszczenia, oparłem się o lodówkę i powoli się po niej
osunąłem. Nagle poczułem się, jakby odebrano mi cały sens mojego życia. Jakby
ktoś odciął dopływ czystego powietrza, którym dotąd oddychałem każdego dnia.
Załamany uderzyłem kilka razy głową w metalowe drzwi lodówki i przymknąłem
powieki, pod którymi gromadziły się łzy. Po chwili pojedyncze krople zaczęły
spływać po moich policzkach, a ja już nawet nie miałem sił, żeby je ścierać.
Kiedy po dłuższym czasie uniosłem
powieki, zobaczyłem stojącą w progu salonu Lee. Trzymała w dłoni rączki od
torby podróżnej, a w drugiej plik kluczy od mieszkania.
- Oddaję – rzuciła cicho i
położyła je na stoliku. – Wiem, że to pewnie głupio zabrzmi w obecnej sytuacji,
ale uważaj na siebie, dobrze? – poprosiła i nim zdążyłem chociażby skinąć
głową, odwróciła się na pięcie i szybko wyszła z mieszkania.
Podobno pewne rzeczy i osoby
docenia się w momencie, kiedy się je traci. Nigdy tego nie rozumiałem. Sens
tych słów dotarł do mnie dopiero wtedy, gdy drzwi zamknęły się za Soyeon, a ja
zostałem całkowicie sam z ogromną pustką w mym sercu.
Och, ten fragment był taki smutny... Szczególnie to do mnie dotarło, bo właśnie jestem w takiej samej sytuacji... Nie wiem, co mogłabym napisać... Mam tylko nadzieję, że Soyeon i GD jakoś się pogodzą.
OdpowiedzUsuńJej... tak jakoś dziwnie smutno mi się zrobiło. Szkoda Smoka, naprawdę szkoda. Wiesz... muszę przyznać, że zrobiłaś kawał dobrej roboty - to co pieszesz jest po prostu wspaniałe i aż brak mi słów, żeby to jakoś porządnie określić. :3
OdpowiedzUsuńWeny, dużo weny, czasu i przede wszystkim chęci.
Pozdrawiam i czekam na więcej.
Black.
O, a myślałam, że chociaż raz będę pierwsza, że udało mi się przeczytać bez spóźnienia, a tu bach, już dwa komentarze przede mną. Ale zresztą, co za różnica. :D
OdpowiedzUsuńIdź Ty! Ja już chciałam wykląć Jiyonga, bo myślałam, że on zdradził Soyeon w tej Japonii, a to o co innego chodziło! Naprawdę byłam pewna, że Smok coś zrobił [znaczy i tak zrobił, ale myślałam bardziej o tej zdradzie - specjalnie to zrobiłaś, tak długo nie wyjawiałaś, o co chodzi!], bo tak się dziwnie zachowywał na początku, ale nie wpadłabym na to, że w tym opowiadaniu też uwzględnisz ten jego skandal. W sumie, to nawet lepiej, że to to [znaczy dla opowiadania lepiej], bo jakby ją zdradził to nie wiem, czy by mu tak szybko i łatwo odpuściła. Ale z drugiej strony, nie jestem pewna, czy on byłby w stanie ją zdradzić, bo w końcu, jak twierdzi, bardzo ją kocha.
Hmm... nie wiem, co napisać. Bo nie spodziewałam się, że w taki sposób się to wszystko odkręci. Matko, ile razy oni mają zamiar się tak rozchodzić i schodzić. Ale patrz, zawsze raczej z winy Smoka, a decyzję o rozstaniu podejmuje Bunny. Znaczy tym razem, to może nie tyle co jego wina, a ich obojga. Nie wiem czemu się tak stało, czemu GD się w taki sposób zachowywał, jak niby jej na niej zależy. Ich relacje są strasznie poplątane i aż się dziwię Tobie, że się jeszcze w tym nie pogubiłaś. Bo ja gdybym to pisała, to pewnie bym się zaplątała tam między jednym zerwaniem, a drugim. Może to też dlatego, że przeplata się to co się dzieje na bieżąco z tym, co było wcześniej i któregoś razu, to się zmyliłam, myślałam, że to już jest między nimi dobrze, a to nie był już pamiętnik, i dopiero po połowie rozdziału mi się przypomniało. :D Chociaż, to też może być przez to, że za bardzo zaplątana jestem ostatnio i dni mi się już mylą, więc co tu się dziwić do treści rozdziałów.
Nie podoba mi się to co się między nimi dzieje. Jeszcze na dodatek jak wiem, co się potem stanie, że on już nie będzie o nią walczył, ona będzie z Douglasem i dopiero po długim czasie znów może będą razem. Pokręcone to! Jednak mocno Jiyong musi ją kochać, jak przez tyle lat mu się nic nie zmieniło, nie odechciało tego ciągnąć, zająć się czymś innym. A on nie, ciągle myśli o Soyeon. Trochę jej zazdroszczę, nie tyle Smoka [chociaż to też xd], co tej miłości jaką on ją darzy. Dziewczyna chyba do końca nie zdaje sobie z tego sprawy. W sumie to wyszło jak GD czytał jej pamiętnik, jak dziwiła się i jeszcze porównywała do modelek! Będzie jeszcze jej pamiętnik? Bo ja bym z chęcią poznała jej zdanie na temat tego czasu. Poprzedni był z maja, a rozstali się w listopadzie. W sumie to od dłuższego czasu miała wątpliwości...
Och, dawno nie pisałam, że mi ich szkoda, ale może nie będę się już powtarzać. Ale taka jest prawda, żal mi, że im nie wychodzi, chciałabym, żeby im się w końcu ułożyło i to nie tak na miesiąc, rok czy dwa, ale żeby już byli ze sobą długo, długo, a nawet na zawsze. Jeju, ale ja to przeżywam, jak to przecież tylko opowiadanie. Ale jakie opowiadanie. *__* Moje ulubione i z Twoich według mnie najlepsze. ^o^
A jak je usuniesz po skończeniu, to Ci obiecuję, że Cię znajdę i własnymi rękoma UDUSZĘ!
wiem, sama zastanawiałam się, czy warto kolejny raz przytaczać ten incydent, ale jakoś spasował mi tutaj i specjalnie zrobiłam tak, żeby wychodziło na to, że ją zdradził w Japonii. jestem wredna, wiem :c mnie też jest ich żal i w sumie nie sądziłam, że ta historia jest aż tak zaplątana, jak wywnioskowałam z Twojego komentarza O.o nie wiem, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie, ale nic już z tym nie zrobię ^^ hm, szczerze? też uważam, że to moje najlepsze opowiadanie i pierwsze, które pisałam od początku do końca z ogromną przyjemnością, więc tym bardziej cieszę się, że ktoś oprócz mnie to dostrzegł! DZIĘKUJĘ BARDZO! :3 a co do usunięcia, to obiecuję, że nie usunę! z resztą lost, feel, a nawet violent został, więc tego tym bardziej nie usunę, pewnie nie raz wrócę kiedyś do tej historii *.*
UsuńWiesz co, może nie jest aż tak zaplątana, ale jak się czyta coś w odstępach, a w ciągu tygodnia jest się zalatanym, że nie ma kiedy odpocząć, to wtedy tak wychodzi ^^ może to ja jestem tak zakręcona, bo jak widać więcej nikt się chyba nie skarżył, co? :D Oj, że Ty jesteś wredna dla swoich bohaterów to już zdążyłam zauważyć! Męczą się przez Ciebie i męczą. Och i całe szczęście, że nie usuniesz, w końcu zmądrzałaś, bo tylu usuniętych blogach. :D Weź, ile to było... I nie ma za co dziękować! Z roku na rok piszesz lepiej, a to, że pisałaś z przyjemnością czuć na każdym kroku, od początku do końca jest tyle emocji *__*
Usuńoj było tego, było! nie jestem w stanie tego zliczyć, chociaż ostatnio próbowałam. o samym Bieberze przecież miałam tyle blogów, że głowa mała ^^ ale wpadłam ostatnio na taki pomysł, żeby pozbierać niektóre pomysły z poprzednich opowiadań i umieścić je w jednym. mam nadzieję, że nie namotam zbytnio i coś z tego wyjdzie. ano, obiecuję też, że będę od następnej historii nieco milsza dla moich bohaterów ^^
UsuńOch, tak, to było zdecydowanie smutne, że się rozstali, ale przynajmniej wiemy, co ich poróżniło. W każdym razie, myślałam, że to coś o wiele bardziej gorszego, jak chwila uczuciowej słabości i obmacywanie jakiejś panienki. No, coraz lepiej zapowiada się to opowiadanie, ja w końcu dodałam rozdział u siebie i nareszcie mogę zacząć pisać swoje głupie yaoistyczne romansidło.
OdpowiedzUsuńDotąd uważałam Jiyonga i Soyeon za idealną parę. W sensie, nadal sądzę, że są perfekcyjnie do siebie dobrani, ale... Skoro popadli w taką rutynę, że zaczęli unikać siebie nawzajem, to czy teraz uda im się zbudować szczęśliwy, długotrwały związek? Nie mam wątpliwości, że ta dwójka bardzo się kocha, ale czasami miłość nie jest wystarczająca. Ogólnie to ulżyło mi - jakkolwiek to brzmi - że GD "tylko" palił marihuanę, myślałam, że zdradził Bunny. Dziewczyna zareagowała naprawdę fajnie, wspierając go w tej chwili; w końcu widać było, że bardzo tego żałuje.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną notkę (;
'karma naprawdę istnieje i jest
OdpowiedzUsuńnaprawdę wredną suką.' - powtórzenie, kkk :p
Jak dla mnie, to takie... dziwne. Spodziewałam się jakiegoś dobitnego argumentu na ich rozstanie, a tu tylko rutyna? :o Dla mnie to wręcz niewyobrażalne, bo jak można nudzić się z GD?! Haha xD przykro mi, że po prostu się sobą znudzili i zerwali. Naprawdę stanowią świetną parę, a w związkach czasami tak bywa, że partnerzy się sobą nudzą i chcą odpocząć od tego. Ale ważne, że Soyeon i GD teraz znowu coś do siebie czują, więc aż tak nie martwię się ich kryzysem :3
Rozdział smutny. Szkoda mi Jiyonga, ale doskonale rozumiem powód ich rozstania. No niestety.
OdpowiedzUsuńJednak mam nadzieję,że z czasem się to wszystko jakoś ułoży.
Rozdział bardzo dobry. Nie wiem jak ty to robisz,że każdy rozdział czytam z zapartym tchem, ale twój talent jest niesamowity ;D
Czekam na nowy !
Pozdrawiam ;)
Fajnie, że rzuciłaś światełko na ich przeszłość. Myślałam początkowo, że G-Dragon pokusił się na zdradę, ale to jednak narkotyki. Nie wiem, co gorsze. Z jednej strony zdrada jest mocno krzywdząca i raniąca, ale nałóg jest silnie destruktywny. Znaleźli się w prawdziwej kropce, zatem nie dziwi mnie to, że wszystko w ich związku się popsuło. Ale byli taką kochaną parą, mam nadzieje, że rozpatrzą swoje uczucie na nowo i że Douglas nie namiesza.
OdpowiedzUsuńStrasznie smutny ten fragment z pamiętnika. Jest dobrze, jest źle, jest dobrze i znowu źle, a później już tylko może być gorzej, czyli – fatalnie. Rozstanie. Jedna z najgorszych rzeczy jaka może spotkać człowieka… Kurcze, tak strasznie mi żal G-Dragona, strasznie! Przecież chłopak tak bardzo kocha Soyeon.. no ale z drugiej strony… Czekaj, czekaj. Bo chodzi o to, że on się nie pilnował w Japonii i rozumiem, że przesadził z narkotykami, alkoholem itp. itd. Tak? Bo na początku myślałam, że ją zdradził. Ja nie wiem, jestem blondynką więc na swoje usprawiedliwienie mam swoją głupotę ;p A po za tym, na co dzień nie słucham jakoś za bardzo Big Bang (mimo, że ich lubię) a już tym bardziej, nie znam biografii członków zespołu, więc przepraszam. Tylko, że… no ok. ćpał, wciągał etc ale nie rozumiem, dlaczego to wszystko doprowadziło Bunny do płaczu..? Noooo chyba, że dziewczyna jest aż tak wrażliwa na to wszystko. Albo ja coś źle zrozumiałam. nie wiem hahaha sama się gubię w swoich myślach. Szkoda mi ich.
OdpowiedzUsuńTa końcówka strasznie smutna, tym bardziej, że no przecież Soyeon chyba kocha GD, nie? A skoro tak, to powinna mu da tą tzw „drugą szansę” i nie kończyć związku z powodu braku czasu (?). Albo może z drugiej strony to było konieczne? Hahaha zagmatwane to wszystko, przepraszam za ten chaos i w ogóle :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział no i oczywiście fragment z pamiętnika, bo serio jestem ciekawa, o co dokładniej w tym wszystkim chodzi.
Raz sumując: rewelacyjna notka, żądam więcej!
Twoja Pluton <3
+ przepraszam, że komentuję dopiero teraz. nie miałam czasu ;c
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej wyjaśnił się powód ich rozstania. Ale co się stało? Dlaczego aż tak bardzo się od siebie oddalili? Przecież wcześniej było dobrze... Ej, smutno mi. Oni powinni być razem. :( Chociaż... rozumiem, że Soyeon nie chciała się dłużej tak męczyć. Ale może warto spróbować jeszcze raz? Mam nadzieję, że jednak do siebie wrócą. Co takiego GD zrobił w Japonii? Dlaczego nie zawarłaś tutaj jego wyjaśnień? Menda!! xd Na początku myślałam, że może ją zdradził, ale wtedy Soyeon nie byłaby taka wyrozumiała dla niego, prawda? Inaczej by zareagowała. W sumie to odetchnęłam z ulgą, bo nie wyobrażam go sobie z inną dziewczyną. Ale co się stało????
no przecież wszystko jest wyjaśnione w pamiętniku ^^ GD palił marihuanę w Japonii (tak, tak, ten sam wątek, co w poprzednim opowiadaniu)
UsuńTak mi ich cholernie szkoda, że sama już się zastanawiam, czy aby na pewno to tylko opowiadanie. Od piątku zastanawiam się, jak skomentować ten rozdział i chyba nadal nie wpadłam na ten odpowiedni pomysł, jednak mimo wszystko zaznaczę przynajmniej, że nadal czytam, jakby to kogoś w ogóle obchodziło. W każdym bądź razie, jeśli o treści mowa, to ja mam przed oczami tą ostatnią scenę i po kolejnym przeczytaniu siedziałam kilka dobrych minut przed ekranem, wciąż układając to wszystko w głowie. Według mnie rozdział jest idealny, dokładnie taki, jaki powinien być i strasznie mi się to podoba. Cóż mogę dodać? Że czekam na kolejny? Chyba właśnie to, więc... do następnego :) x
OdpowiedzUsuń