piątek, 8 marca 2013

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Byłem totalnie rozbity, a wszystko przez to, że Soyeon kolejny raz mnie wystawiła i nie pojawiła się na moim solowym występie. Jeszcze dzień wcześniej dzwoniłem do niej, żeby się upewnić, że przyjdzie i cieszyłem się, jak małe dziecko, gdy potwierdziła swoją obecność. Najwidoczniej musiała znaleźć ciekawsze zajęcie od oglądania mnie na scenie.
Dobrze, może byłem trochę nie fair w stosunku do dziewczyny. Doskonale wiem, jak wygląda jej sytuacja rodzinna i nie powinno mnie znów tak dziwić, że nie przyszła, ale mogła chociaż napisać głupiego smsa, żebym nie czekał na nią, jak ten skończony idiota. Przez cały występ, zamiast skupiać się na układzie tanecznym i słowach piosenki, ja rozglądałem się po publiczności i szukałem wzrokiem Soyeon. Miałem nadzieję, że po prostu wtopiła się w tłum ludzi i dlatego nie mogę jej znaleźć.
To, że nie przyszła, dotarło do mnie dopiero wtedy, gdy poszedłem do swojej tymczasowej garderoby i jej tam nie zastałem. Zawsze było tak, że kiedy przychodziła na występy Big Bang czy też moje solowe za czasów Heartbreaker, później od razu szła do garderoby i tam na mnie czekała. Ja jak głupi biegłem do pokoju na złamanie karku i pierwsze, co robiłem po wejściu do pomieszczenia, to odnalezienie Lee, która uwielbiała się ze mną droczyć i za każdym razem chowała się w różnych miejscach. Czasami jednak siedziała po prostu na kanapie i czekała na mnie z szerokim uśmiechem na swojej dziecinnej twarzy.
Wiele bym dał, żeby przywrócić tamte czasy.

*

Podałem kierowcy taksówki adres domu Soyeon i zerknąłem kątem oka na leżący tuż obok mnie bukiet czerwonych róż. Uśmiechnąłem się mimowolnie, cicho wzdychając nad własną głupotą. Może powinienem już całkowicie olać temat mojej byłej dziewczyny, spalić za sobą mosty, odciąć przeszłość bardzo grubą kreską, ale nie potrafiłem. Wiele razy chciałem to uczynić. Ot tak, zapomnieć o tym, co było między mną a Soyeon. Powinienem ruszyć do przodu, znaleźć sobie nową dziewczynę, która zawróciłaby mi w głowie i dzięki której zapomniałbym o Bunny. Tylko że ja tak naprawdę nie chciałem tego wszystkiego. Nie chciałem nowego związku, nowej dziewczyny, bo serca i tak bym nie oszukał. Ono wciąż krzyczy za Soyeon, wciąż się jej domaga, a teraz kiedy Lee nareszcie znów jest sama, mam szansę na nowo ją zdobyć. Odzyskać jej utracone zaufanie i pokazać, że nie jestem potworem. Cholera, jestem tylko zagubionym w tym podłym świecie dzieciakiem, który nauczył się maskować swoje prawdziwe uczucia.
- Był pan kiedyś zakochany? – spytałem w pewnym momencie, gdyż cisza, jaka panowała pomiędzy mną a kierowcą, stała się nagle uciążliwa. – Tak bardzo, bardzo zakochanym, że nie umiał pan normalnie funkcjonować.
- Owszem – odparł mężczyzna i zerknął na mnie przez ramię, lekko się uśmiechając. Zaraz jednak odwrócił wzrok z powrotem na jezdnię i cicho westchnął. – W liceum byłem po uszy zakochany w pewnej dziewczynie. Byliśmy ze sobą przez pewien czas.
- I co się potem stało?
- Oświadczyłem się jej i właśnie dzisiaj mija trzydziesta rocznica naszego ślubu – powiedział, a ja, mimo że siedziałem z tyłu, doskonale wiedziałem jak się uśmiecha. – Jeśli naprawdę zależy panu na tej dziewczynie, o której pan tyle myśli, to proszę nie marnować czasu. Na pewno jest wyjątkowa i niejeden chłopak chciałby ją mieć na wyłączność.
Przytaknąłem głową, od razu na myśl przywołując Douglasa. Nie wiem czemu, ale miałem dziwne przeczucia, że ten koleś nie odpuści ot tak sobie. Coś podpowiadało mi, że będzie tak długo mieszał w głowie Soyeon, że ta w końcu mu ulegnie i do niego wróci, a ja stracę ostatnią okazję na odzyskanie mojego Króliczka.
Nie sądziłem jednak, że moje obawy okażą się pieprzoną rzeczywistością.
Kiedy taksówka zatrzymała się przed domem Lee, a ja zobaczyłem wychodzącego z niego Douglasa, poczułem, jak zjedzone wcześnie sushi podchodzi mi do gardła. Ze złości zacisnąłem dłonie w pięści, starając się nie wysiąść z taksówki w celu obicia mordy temu dupkowi.
- Jesteśmy chyba na miejscu – zauważył kierowca, ale ja wcale nie miałem zamiaru iść teraz do Soyeon.
- Proszę jechać na lotnisko – poprosiłem dziwnie drżącym głosem.
Przymknąłem powieki i nerwowo przygryzłem dolną wargę, próbując się choć trochę uspokoić. Kierowca bez większych oporów odjechał spod domu rodziny Lee, a ja mocniej wbiłem się plecami w oparcie fotela. Kątem oka zerknąłem na róże, które jeszcze kilka minut wcześniej wydawały mi się być najpiękniejszymi kwiatami na świecie. Teraz jednak przypominały mi zwykłe chwasty, których należy się jak najszybciej pozbyć.
Miałem cichą nadzieję, że uda mi się złapać wcześniejszy samolot do Singapuru, dzięki czemu będę mógł dołączyć do chłopaków na scenie. Obiecałem im, że zrobię wszystko, byleby tylko zdążyć na nasz drugi koncert w tym mieście. Nie chciałem zawieść ani moich przyjaciół, ani tym bardziej fanów. Wszystko to było za bardzo pokomplikowane i nie mam pojęcia, dlaczego mój wielce inteligentny menadżer tak poustawiał grafik, że miałem w jednym dniu i występ w telewizji SBS w Seulu, i koncert w Singapurze. Nie był to jednak wyjątek, bo później też będę miał podobne sytuacje. Na szczęście lot z jednego miasta do drugiego nie jest znów taki długi, więc nie powinienem mieć większych problemów z dotarciem na koncert.
- Jesteśmy na miejscu – zakomunikował kierowca, zatrzymując taksówkę przed wejściem na lotnisko. – Powodzenia z koncertami – dodał, gdy podawałem mu pieniądze za kurs.
- Hm, dziękuję – rzuciłem i uśmiechnąłem się lekko. – Reszty nie trzeba.
Mężczyzna skinął głową i dokładnie mi się przyjrzał, śledząc każdy mój ruch. Widziałem, jak zatrzymuje wzrok na leżącym na siedzeniu bukiecie róż, dlatego ja od razu wyprzedziłem jego pytanie, tłumacząc, żeby kwiaty podarował swojej żonie i sprawił, by ten wieczór był wyjątkowy. Tak samo wyjątkowy jak ich długoletnie małżeństwo. On jedynie podziękował i kolejny raz życzył mi powodzenia. Zabrałem niewielką torbę podróżną i szybkim krokiem ruszyłem w stronę wejścia na lotnisko. Wokół było pełno ludzi, ale miałem nadzieję, że uda mi się pozostać niezauważonym. Jeszcze tego mi brakowało, żebym wpadł na rozhisteryzowane fanki Big Bang. Przemknąłem szybko pomiędzy ludźmi i zatrzymałem się dopiero przy stanowisku, gdzie miałem nadzieję kupić bilet na wcześniejszy lot do Singapuru.
- Błagam, niech pani powie, że coś się znajdzie – powiedziałem żałośnie, składając ręce jak do modlitwy.
- Jest jeszcze parę wolnych miejsc na najbliższy lot – odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie promiennie, a ja momentalnie poczułem, jak kamień spada mi z serca.
- Doskonale.

*

Miałem ochotę wrzasnąć na kierowcę, który jechał tak wolno, jakby właśnie urządzał sobie wycieczkę krajoznawczą. Ze złości zacisnąłem usta w wąską linię i wyjrzałem przez okno taksówki, podziwiając przy okazji piękne budynki Singapuru. Do hali, w której miał się odbyć koncert, pozostało jeszcze dobrych kilka minut drogi. Wiedziałem, ze gdy tylko dotrę na miejsce, nie pozostanie mi zbyt wiele czasu na przygotowanie. Jedynie zdążę się przebrać w sceniczne ciuchy, jedna z dziewczyn zrobi mi makijaż i nim się obejrzę, będę musiał biec na scenę. Może to lepiej. Ostatnio zauważyłem, że im mam więcej czasu, tym bardziej myślę o tym, co było pomiędzy mną a Soyeon. Kiedy jednak mój grafik jest tak napięty, że nawet nie mam możliwości zjeść porządnego posiłku, dziewczyna ani razu nie pojawia się w mojej głowie.
A może powinienem skupić się na karierze? W końcu niedawno wydałem solową płytę, już drugą w mojej karierze muzycznej. Za niedługo kończy się rok, nastanie nowy, co oznacza nowe wyzwania i być może kolejną solową płytę. Czas chyba pomyśleć w końcu o karierze, a nie tylko o Bunny i o złamanym sercu.
Za dużo myślisz!
Wzdrygnąłem się przestraszony własnym krzykiem, który nagle rozbrzmiał w mojej głowie. Westchnąłem głośno i zerknąłem na wyłaniającą się spomiędzy innych budynków halę koncertową. Odetchnąłem z ulgą i poprosiłem kierowcę, by zatrzymał się na tyłach, żebym w ten sposób mógł ominąć tłum fanek koczujących przed głównym wejściem. Kiedy tylko taksówka zatrzymała się w odpowiednim miejscu, zapłaciłem za kurs, porwałem torbę ze swoimi rzeczami i nie zabierając nawet reszty od kierowcy, wysiadłem czym prędzej z samochodu. Pędem ruszyłem w stronę tylnego wejścia, przy którym stało kilku ochroniarzy. Wiedziałem, że rozpoznają mnie bez większego problemu, ale dla pewności pokazałem im przepustkę. Wolałem nie kłócić się z takimi olbrzymami.
Droga do garderoby zajęła mi chyba więcej czasu, niż lot z Seulu do Singapuru, a wszystko przez to, że dwa razy pomyliłem korytarze i dopiero z pomocą mojej stylistki udało mi się dotrzeć na miejsce. Zabrałem od niej ubrania na scenę i czmychnąłem do łazienki, żeby się przebrać i doprowadzić do względnego porządku. Po występie w SBS, locie samolotem i przez całą tę bieganinę, wyglądałem, jakby piorun we mnie walnął.
Założyłem odpowiednie ciuchy, przemyłem twarz zimną wodą i już biegłem z powrotem do garderoby, gdzie czekała na mnie Kim, która miała się zająć moim wyglądem.
- Ciężki dzień? – spytała, stając przede mną.
- Żebyś wiedziała – westchnąłem ciężko i słysząc otwierające się drzwi, spojrzałem przez ramię na wchodzących do środka chłopaków.
- Jiyong-hyung! Jednak zdążyłeś! – powiedział uradowany Daesung, na co ja uśmiechnąłem się do niego szeroko i kiwnąłem głową. – Widziałeś się z Soyeon?
- Nie i nie mówmy o niej, okay? – posłałem chłopakom wymowne spojrzenie i zaraz odwróciłem twarz w stronę Kim, by mogła zacząć mnie malować.
Do koncertu nie pozostało zbyt wiele czasu, dlatego liczyła się każda minuta. W głowie powtarzałem cały plan występu, starając się zapamiętać, w którym momencie będę śpiewał swoje solowe piosenki. Na pierwszym koncercie chłopaki spontanicznie wbiegli na scenę w połowie Crayon, zaskakując tym nie tylko mnie, ale i naszych fanów. Byłem stuprocentowo pewny, że i podczas tego występu zrobią to samo. Z resztą, dobrze ich było mieć przy sobie nawet w trakcie mojego solowego występu.
Zwłaszcza dzisiaj.
- Wszystko w porządku? – spytał zaniepokojony Taeyang, gdy szliśmy pogrążonym w półmroku korytarzem, który prowadził nas prosto na scenę. – Coś się stało, prawda?
- Nie mam ani siły ani ochoty o tym rozmawiać – powiedziałem mrukliwie, starając się brzmieć jak najbardziej obojętnie.
- Pogadamy później?
- Może – rzuciłem na odczepnego i przyspieszyłem kroku, chcąc dać w ten sposób do zrozumienia Youngbae, że naprawdę nie mam ochoty rozmawiać o tym, co się stało w Seulu.
Chciałem jedynie wyjść na scenę, zapomnieć na chwilę o Soyeon i dać fanom to, po co przyszli na nasz koncert: niezłe show i całego siebie, by chociaż na ułamek sekundy przestać czuć się tak cholernie pustym.

*

5 V 2011 r.
Czasami czuję, że totalnie do siebie nie pasujemy. Zupełnie, jakbyśmy nagle przestali należeć do tej samej bajki. Jiyong się zmienił. Cholernie się zmienił i już sama nie wiem, czy te zmiany mi się podobają. Oczywiście cieszę się, że tak mu się powodzi, jednak w głębi serca wolałabym, żeby znów był tym samym chłopakiem, w którym się kiedyś zakochałam. Wiem, wiem – ludzie się zmieniają, bo gdyby tego nie robili, nie byliby ludźmi. Sama przeszłam w życiu tyle metamorfoz, że czasami się nie poznaję. Niby wciąż ten sam wygląd, ale wnętrze jakieś inne. Podobnie jest właśnie z Jiyong’iem…
Może to tylko moje urojenia i wcale się nie zmienił? A może on zawsze był takim aroganckim dupkiem, tylko ja miałam na oczach cholerne klapki i tego nie dostrzegałam?

- Pogadamy? – spytał Taeyang, a ja wyrwany z zamyślenia wyrzuciłem w powietrze trzymany w dłoniach pamiętnik Soyeon. – Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć.
- Um, nic się nie stało – zamruczałem pod nosem, podnosząc z ziemi zeszyt. – O czym chciałeś pogadać? – spojrzałem uważnie na przyjaciela, licząc na to, że ten jednak nie zdecyduje się drążyć więcej tematu tego, co wydarzyło się w Seulu. Widząc jego wymowne spojrzenie, westchnąłem cicho i zerknąłem w stronę lekko uchylonych drzwi, za którymi stała pozostała trójka Bangowców. – Wejdźcie. Nie musicie podsłuchiwać – zaśmiałem się pod nosem i pokręciłem głową z niedowierzaniem, gdy zobaczyłem zaglądającego do środka V.I.
- My wcale nie zamierzaliśmy podsłuchiwać – powiedział oburzony maknae, a ja prychnąłem pod nosem, posyłając mu pełne litości spojrzenie. – Przechodziliśmy właśnie obok twojego pokoju.
- I tak się akurat złożyło, że przechodziliście w trójkę i akurat wtedy, gdy Taeyang tutaj przyszedł? – uniosłem jedną brew i uśmiechnąłem się wrednie do przyjaciół. – Dobra, nie pogrążaj się – dodałem, widząc, że Seungri chce coś dodać. – To, co chcecie wiedzieć, hm?
- Chcemy wiedzieć, co się stało w Seulu – odpowiedział Daesung i usiadł po turecku na miękkim dywanie obok mojego łóżka. – Widziałeś się z Bunny?
- Miałem taki zamiar – zacząłem nerwowo, bawiąc się pamiętnikiem dziewczyny. – Kupiłem głupie kwiatki i pojechałem do niej, żeby poprosić ją o kolejną szansę. Czaicie to? Chciałem prosić ją o szansę, a tymczasem okazało się, że ona wróciła do Douglasa – powiedziałem i prychnąłem głośno, odrzucając na bok zeszyt. Widząc zdumione spojrzenia przyjaciół, wzruszyłem ramionami i przejechałem dłońmi po zmęczonej twarzy. – Widziałem, jak ten skurwysyn wychodzi z jej domu.
- To jeszcze nic nie oznacza – zauważył Seungri i wzruszył beztrosko ramionami, gdy posłałem mu mordercze spojrzenie. – Może był po swoje rzeczy?
- Nie, to oznacza tyle, że ta idiotka do niego wróciła! – uniosłem głos, podnosząc się z łóżka. Sięgnąłem po leżącą na szafce nocnej paczkę papierosów i skierowałem się w stronę drzwi balkonowych. – Mam jej już dość. Następnym razem, gdy ten dupek zrobi jej krzywdę, w niczym jej nie pomogę – zarzekłem się i nie czekając na to, co mają do powiedzenia moi przyjaciele, wyszedłem na balkon, by odstresować się przy papierosie. 


15 komentarzy:

  1. Genialny rozdział. Wyszedł wspaniale, ale to właśnie zakończenie podobało mi się najbardziej. Widać, że GD się nieźle o nią troszczy, przez co ma wiele scenariuszy. Ten Douglas - może rzeczywiście był tylko po swoje rzeczy? Przecież nie widział, co się stało, więc... czekam na kolejny rozdział!
    Znalazłam jedną literówkę - "Kiedy taksówka zatrzymała się przed domem Lee, a ja zobaczyłem wychodzącego z niego Douglasa, poczułem, jak zjedzone wcześnie sushi podchodzi mi do gardła." - "wcześniej".

    Pozdrawiam,
    Blackey.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie potrafię uwierzyć, że Soyeon wróciła do Douglasa. Przecież wyraźnie zrozumiała, że ten toksyczny związek sprowadzi ją na dno. A może jednak...? W każdym razie nie dziwię się G-Dragonowi; na jego miejscu chyba nikt nie potrafiłby powstrzymać złości. Jeśli Bunny faktycznie dała kolejną szansę temu dupkowi, to chyba stracę o niej dobre zdanie, naprawdę. Mimo wszystko dominuje we mnie przeświadczenie, że Jiyong źle odczytał znaki. Powinien najpierw wszystko sobie z tą dziewczyną wyjaśnić. Bo to, że będzie jej obojętny i nie pomoże w razie potrzeby, było zwykłym kłamstwem. Jego uczucie jest znacznie silniejsze niż takie puste przyrzeczenia ;)
    Bardzo mi się podobał ten rozdział, czekam na ciąg dalszy ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No normalnie wiedziałam... Aż ja sama powoli tracę siły na Soyeon... Jeśli ona naprawdę do niego wróciła, to będę zua. Ale jednak myślę, że ona tylko porozmawiała z Douglasem i wcale nie zgodziła się na powrót do tego związku.
    Żal mi GD. Kiedy powiedział chłopakom, że poszedł do niej po szansę, łzy napłynęły mi do oczu. Mimo iż stał się inny, co spowodowało rozpad ich związku, to teraz znów jest gotów zacząć wszystko od nowa. Chciałam, żeby był szczęśliwy, dlatego ucieszyłam się, że chce z nią być, ale potem zrobiło mi się przykro, że wszystko znów się komplikuje...

    Tak wgl, to jak zobaczyłam, że dodałas rozdział, zaczęłam skakać z radości. Widzisz, co ze mną robisz?! ;3 Proszę, nie każ mi czekać na nn aż tygodnia. Nie wyrobie w cholerę... ;p Uwielbiam cię <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie jest przecież pewne na 100 %,że do niego wróciła. To,że Douglas wychodził z jej domu nic jeszcze nie znaczy, ale gdyby to okazało się prawdą, to ja nie wiem. Soyeon byłaby naprawdę głupia.
    Strasznie szkoda mi GD. Eh. Mam nadzieję,że jeszcze wszystko się ułoży. Czekam na nowy !
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. EJ NO, NIE MÓW, ŻE SOYEON WRÓCIŁA DO DOUGLASA? JAK TAK, TO CHYBA CIĘ ZABIJĘ, ZAKOPIĘ, ODKOPIĘ I JESZCZE RAZ ZABIJĘ. BYŁAM PEŁNA NADZIEI, ŻE ONA I GD BĘDĄ JESZCZE RAZEM... A TU... O JEZU, NIE, TO NIEMOŻLIWE, TAK NIE MOŻE BYĆ!
    KOCHANA, WIESZ, ŻE MASZ NIEZIEMSKI SZABLON? UROCZY, PO PROSTU JAK GO ZOBACZYŁAM, TO SIĘ ZAKOCHAŁAM! <3
    |wystrojowo.blogspot.com|
    |pogrzebana-nadzieja.blogspot.com|

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie. Nie, nie, nie! To nie tak miało być! Oni mieli być razem, mieli być szczęśliwi! Boże, jak ja nienawidzę tego Douglasa -.- Po ostatnich rozdziałach już myślałam, że im się uda, że GD będzie wreszcie szczęśliwy, spełniony z Bunny! To takie smutne, a już tym bardziej, że przecież Soyeon… ona go kocha, nie? A może nie… Może to tylko coś w rodzaju zabawy, albo może dziewczyna nie może się zdecydować? Czy Jiyong czy Douglas.. ja w sumie już sama się gubię. Jeszcze ten fragment z pamiętnika dziewczyny. On się zmienił? Pewnie tak, no bo zazwyczaj tak jest, że sława uderza do głowy i człowiek się zmienia nie do poznania. Ale.. jednak nadal coś do niej czuje, nie? Chyba powinna to wziąć pod uwagę.
    No nie wiem, namieszałaś mi teraz tak strasznie, że już sama nie wiem co myśleć :D kolejny rewelacyjny rozdział, masz niesamowity talent. Z niecierpliwością czekam na ósemkę, bądź fragment z pamiętnika teraz GD! :) Twoja Pluton <3

    + świetny wygląd bloga, z resztą jak zwykle. Ale nie ukrywam, że poprzedni bardziej mi przypadł do gustu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + zadałaś mi pytanie u mnie na blogu. Dlaczego Seungri? :D hahahaha bo chyba się w nim zakochałam :D

      Usuń
  7. Tak to jest, jak człowiek samoistnie wyciąga wnioski, nie bacząc na różne możliwości. Smok mnie rozczarował. Rozumiem, że to, co widział mogło być oburzające, ale nie jednoznaczne. Wątpię, aby Króliczek chciała być z Douglasem tak na serio. W końcu dała Dragonowi pamiętnik. Chyba po coś, prawda? Ech, ten zazdrośnik kochany! Jeżeli wzorujesz to na dramach, to na pewno sytuacja rozwiąże się pomyślnie, a Smok będzie się jeszcze bił w pierś z powodu swej głupoty. Chcę szybko nexta! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Z jednej strony tak mi szkoda Smoka, ale z drugiej, jak sobie myślę, że karma dopadnie wszystkich, to chyba to jednak lepiej, że chłopak myśli, jak myśli. Co wciąż nie zmienia faktu, że Douglas jest na mojej liście typków do odstrzału i znajduje się tam zaraz za Shawnem! No mniejsza.. w każdym bądź razie rozdział genialny, co na pewno już wiesz. Zawiesiłam się na tym taksówkarzu i achhh, aż mi się przypomniała podobna scena z Castle'a, co i wtedy sprawiło, że zaczęłam awować, zupełnie z resztą jak i teraz. Strasznie mi się podoba to, jak GD się zachowuje, niby taki grzeczny chłopczyk, bo w końcu pierwszoosobówka, ale jednak daje się wyczuć swego rodzaju papryczkę chilli zamkniętą w którymś z zaułków tej wszechstronnej dobroci. Cóż mogę powiedzieć? Jest idealnie! :) x

    OdpowiedzUsuń
  9. super. kiedy nn?

    nieee no, żartuję, nie mogłabym tak - nie wyrzucić wszystkiego co mi siedzi w głowie ^^ [ kit z tym, że to w większości same głupoty]
    hmm, nie będę się chyba po raz kolejny zachwycać nad Twoim cudnym szablonem, bo Ty je zdecydowanie za ładne robisz. Może zrób kiedyś taki paskudny, żebym potem mogła napisać 'no w końcu się go pozbyłaś'. - takie całkiem niedobrane kolory rażące w oczy i najmarniejsze zdjęcie w nagłówku, tak to by było to! Każdy mi się bardzo podoba [a szczególnie mi się podobał ten z GD w różowych włosach ^o^], ale ten chyba lepszy od poprzedniego, bo w tamtym śmiać mi się chciało za każdym razem z Jiyonga. :D Dobra, dość, do rozdziału.
    Jiyong, ty idioto! Jak on mógł tylko przez to, że widział Douglasa, stwierdzić, że ona do niego wróciła?! Ja w to nie wierzę, nie wiem, co on tam robił, ale nie wierzę. GD trochę przeholował z tymi słowami, a już to co powiedział na końcu, no kurde! Nie oszukujmy się Smoku, ale dobrze wiemy, że tak nie będzie! Wcześniej też powiedział coś w tym stylu, żeby do niego nie przychodziła jak znów coś jej Douglas zrobi i co? Poszła do Ri, a potem i tak on się nią zaopiekował. Za bardzo ją kocha. A chyba tak szybko się nie da odkochać. [Chociaż nie wiem, może mu się odwróciło po tym, co zobaczył... ale nieee, nie wierzę w to]. No ale z niego już taki porywczy człowiek, mógł chociaż do niej wejść, a nie tak odjechać i niczego się nie dowiedzieć. Tak sobie domówił, co chciał i masz babo placek.
    Wiesz, co? Takie rozdziały jak nie idzie po mojej myśli wywołują we mnie tyle emocji i tylko siedzę i się powstrzymuję, żeby za dużo nie pisać, bo mi z komentarzy tasiemce wychodzą... ale dzisiaj jeszcze chwilkę, bo coś jeszcze muszę napisać. :D
    Pamiętnik Bunny. Wiesz czego mi zabrakło? Wiesz? Tak, tego co wcześniej. Reakcji Jiyonga na to, co przeczytał. Teraz to się jeszcze bardziej cieszę, że dała mu ten swój pamiętnik. Chociaż może akurat nie w porę przeczytał akurat ten wpis, bo tak jakoś się złożyło z tym co zobaczył...
    coś miałam... a, już wiem! ten facet z taksówki! ^^ zrobiło się tak miło jak zawsze mi się robi, jak widzę dwójkę starszych ludzi: tacy oboje siwi, ledwo chodzący, a się kochający [ale się zrymowało o.O]. Chciałabym kiedyś tak...
    Powinnam sobie zapisywać gdzieś na kartce hasłami swoje myśli, bo potem zapominam co miałam napisać i takie biedne komentarze mi wychodzą. Co najlepsze mi ucieka. A tyle chciałam napisać. Aż zła na siebie jestem.
    Ile to w ogóle jeszcze ma mieć rozdziałów? [jee, w następnym pamiętnik :D]. A tak odjeżdżając od tematu [khe, khe, jakiego tematu, ja ciągle nie na temat...] - piszesz coś teraz? Bo te już skończyłaś, jeśli dobrze pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  10. ach, uwielbiam twoje komentarze, takie dlugie i przynajmniej wiem, ze czytasz od poczatku do konca :3 hm, wiem, wiem, Jiyong sie nie popisal, ale wiesz jak to z facetami bywa, pewnie na jego miejscu tez bym tak zareagowala, czlowiek zakochany czesto dopowiada rozne rzeczy. ile rozdzialow? dokladnie 5 plus epilog. i tak, teraz pamietnik bedzie i zdradze, ze wyjasni sie dlaczego zerwali ^^ a co do nowego... em.. to nie pisze, odkad skonczylam pisac lazy, nie napisalam slowa do nowego, brak weny, checi i motywacji, ale podoba mi sie to niepisanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, tylko 5... wyjaśni się? ^^ no w końcu ;D nie no, nie mów, że nic nie piszesz... i jeszcze Ci się to podoba! mi się nie podoba! ;c liczę, że wena do Ciebie wróci [do mnie w sumie też by w końcu mogła]. Motywacji mówisz? nie mam pojęcia, co Cię by mogło zmotywować, no... Ale jak skończysz te opowiadanie i kiedyś zaczniesz nowe, to oczywiście wiesz, że masz mnie o tym poinformować, no nie? :D ja będę czekać ^^

      Usuń
  11. no, tylko 5, sama jestem tym zalamana bo kocham to opowiadanie.. co prawda mam wiele pomyslow jesli chodzi o nowe opowiadanie (prawdopodobnie tez o Bangach) ale jakos checi brak, moze przyjdzie czas ze mnie wena zlapie, no i Ciebie! bo czekam na rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  12. No, nadrobiłam moje zaległości, z tego, co wiem i muszę Ci powiedzieć, że naprawdę mnie zaskakujesz, chociaż żal mi GD, że ciągle myśli tylko o Soyeon. To musi być męczące, dwadzieścia cztery godziny na dobę mieć w głowie tylko tę jedną dziewczynę i nie mogąc skupić się na karierze, czy jakimś błahym problemie przyjaciela. Soyeon mnie trochę irytuję, bo naprawdę ciężką osobowość ma ta dziewczyna i nie wiem do końca, czy jest warta tak dobrego chłopaka, jakim jest Smok. Eh, ja na temat opowiadań z BB w sumie nie powinnam się wypowiadać, bo jedno zawiesiłam, drugie będę rzadko publikować, za to planuję sobie coś, co będzie dotyczyć tylko jednego bangowca, ale zobaczysz, jeśli wpadniesz na let. No, dziękuję Ci bardzo serdecznie za nominację do VB!

    OdpowiedzUsuń
  13. Pomoże, pomoże. Jestem tego pewna. Za bardzo mu na niej zależy i nie zostawi jej samej sobie. Mam jednak nadzieję, że wcale nie wróciła do Douglasa. Może to, że był w jej domu nic nie znaczy, może Seungri ma rację. Liczę na to. Bo jeśli rzeczywiście wróciła do tego idioty, to jest naprawdę głupia, choć głupia to za łagodne określenie. Ech... GD mógł jednak do niej iść wtedy. Dowiedziałby się prawdy, a tak, to tylko zostały mu domysły, nic więcej. Może się mylić. Czemu nie była na koncercie? Szkoda. Jemu tak bardzo na tym zależało. Musiała mieć naprawdę ważny powód. Oby tylko nie był nim Douglas, bo coś mnie wtedy trafi i nie ręczę za siebie. Hehe. Mam nadzieję, że GD nie odetnie się od Soyeon, choć może wtedy byłoby mu łatwiej... Ale czy na pewno? Jakoś w to wątpię. Pisała w pamiętniku, że GD się zmienił. Może im się nie układało, może dlatego się rozstali. Jestem strasznie ciekawa, co ich rozdzieliło.

    OdpowiedzUsuń