niedziela, 3 lutego 2013

ROZDZIAŁ CZWARTY


W ostatnim momencie gwałtownie wdepnąłem hamulec i szeroko otwartymi oczami spojrzałem na przechodzącego przez pasy kilkuletniego chłopca. Tuż za nim szła zapewne jego mama, bo coś krzyczała na niego, a gdy ten przystanął na środku ulicy, szybko podbiegła do dzieciaka i złapawszy go za rękę, pociągnęła w stronę chodnika. Roztrzęsiony oparłem głowę na kierownicy i wziąłem kilka głębokich wdechów, próbując się uspokoić.
Byłem zmęczony, praktycznie w ogóle nie kontaktowałem z otoczeniem, a od apartamentowca, w którym mieszkałem dzieliło mnie jeszcze kilkanaście minut drogi. Kiedy światło zmieniło się na zielone, ruszyłem z miejsca i kątem oka zerknąłem na wibrujący na siedzeniu pasażera telefon, który rzuciłem tam po skończeniu rozmowy z Youngbae. Starając się nie odrywać wzroku od jezdni, sięgnąłem po komórkę i odebrałem połączenie, nawet nie sprawdzając, kto dzwoni.
- Jiyong – szepnął roztrzęsiony Seungri i odetchnął w wyraźną ulgą. – Myślałem, że jeszcze masz występ.
- Nie, skończyłem jakąś godzinę temu i wracam właśnie do domu – powiedziałem, nieco zwalniając, by nie musieć kolejny raz się stresować, gdy jakiś dzieciak wyskoczy niespodziewanie na jezdnię. – Coś się stało? Chyba nie byliśmy na dzisiaj umówieni.
- Nie, ale… - maknae westchnął cicho, nagle milknąc. – Soyeon u mnie jest – kontynuował po chwili, a ja automatycznie wdepnąłem hamulec, zatrzymując samochód na środku drogi. – Cholera… Przyjedź do mnie, okay? I to jak najszybciej.
- Co się dzieje? – spytałem, jednak nie uzyskałem już żadnej odpowiedzi.
Zamiast tego usłyszałem klakson stojącego tuż za mną samochodu, więc ruszyłem z miejsca i przy najbliższej okazji nawróciłem, by pojechać do Seungri. Zdenerwowany odrzuciłem na bok telefon i zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy. Nienawidziłem, kiedy ktoś wywoływał ogólną panikę i nawet nie wyjaśniał, co się takiego dzieje. Kończył rozmowę nim tak naprawdę powiedział, o co chodzi. Potem ja przez cały czas odchodziłem od zmysłów, a i tak ostatecznie okazywało się, że to nic poważnego i któryś z chłopaków po prostu wyolbrzymia sprawę.
Po kilkunastu minutach nareszcie znalazłem się przed budynkiem, w którym mieszkał Seungri. Zabrałem telefon, wysiadłem z samochodu i w ostatnim momencie przypomniałem sobie o zamknięciu drzwi. Szybkim krokiem przemierzyłem odcinek dzielący mnie od bramy wejściowej, a później czym prędzej wbiegłem po schodach na drugie piętro, dochodząc do wniosku, że nie ma sensu czekać na windę.
Nawet nie pofatygowałem się, żeby zapukać do drzwi mieszkania Seungri. Wpadłem do środka, w pośpiechu zdjąłem w przedpokoju buty i już miałem wejść do salonu, gdy w progu tego pokoju zobaczyłem V.I.
- Co się dzieje? – spytałem roztrzęsiony, próbując dojrzeć cokolwiek znad ramienia przyjaciela. – Powiesz mi wreszcie, co się stało? Coś z Soyeon, prawda? Dlaczego w ogóle przyszła do ciebie, co?
- Bo ty zakazałeś jej przychodzić do siebie – wyjaśnił Seungri, a mi momentalnie zrobiło się słabo. – Chodź – mruknął cicho i skinął głową na wnętrze salonu.
Niepewnie zajrzałem do środka i na widok siedzącej na kanapie dziewczyny, poczułem, jak coś dzieje się z moim sercem i to nie było nic przyjemnego. Jednym susem pokonałem odcinek dzielący mnie od szatynki i gdy nareszcie znalazłem się obok niej, objąłem ją ramieniem i mocno do siebie przytuliłem. Soyeon wtuliła się w moją kurtkę i głośno pociągnęła nosem.
Po chwili, gdy dziewczyna nieco się już uspokoiła, niepewnie odsunąłem ją od siebie i spojrzałem na jej twarz. Na policzku wciąż widniał ślad po poprzedniej awanturze z Douglasem, jednak do tego doszło jeszcze kilka siniaków i mocne zadrapanie pod lewym okiem, które było mocno opuchnięte.
- Przepraszam – wyszlochała i szybko ukryła twarz w dłoniach. – Mówiłeś, że tak będzie, a ja myślałam… Przepraszam…
Byłem w takim szoku, że kompletnie nie wiedziałem, co mam zrobić. Dziewczyna, którą kochałem ponad wszystko i która była dla mnie całym światem siedziała właśnie obok mnie pobita przez obecnego chłopaka.
Ze złości zacisnąłem dłonie w pięści i spojrzałem na stojącego w progu kuchni Seungri. Popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach, jednak czy tego właśnie potrzebowałem w takiej chwili? Musiałem coś zrobić. Cokolwiek, byleby tylko Soyeon już nigdy nie musiała przechodzić przez takie piekło. Nie dość, że jej ojciec nie był święty i nieraz dziewczyna opowiadała mi o tym, jak pijany podnosił rękę na mamę, to na dodatek teraz ona znalazła się w podobnej sytuacji, co jej rodzicielka. Tyle razy obiecywałem Soyeon, że nie dopuszczę do tego, by ktokolwiek ją skrzywdził, a teraz patrzyłem na jej posiniaczoną twarz i ślady na ramionach od zbyt mocnego zaciskania palców na nich.
- Chodź tutaj – wyszeptałem po chwili, obejmując szatynkę ramionami.
Na początku stawiała widoczny opór, jednak po chwili uległa i wtuliła się we mnie, zaciskając dłonie na mojej kurtce. Nucąc pod nosem ulubioną piosenkę dziewczyny, zacząłem się kołysać w przód i tył, chcąc ją trochę uspokoić.
- Może chcesz się położyć? – zaproponowałem, zerkając kątem oka na V.I., który w dalszym ciągu stał w progu kuchni i uważnie nam się przyglądał. – Może położyć się w twojej sypialni? – spytałem przyjaciela, który w odpowiedzi kiwnął głową na zgodę i uśmiechnął się lekko.
Nie czekając na reakcję Soyeon, podniosłem się z kanapy i wziąłem szatynkę na ręce, dochodząc do wniosku, że w takim stanie nie doszłaby do drugiego pokoju o własnych siłach. Położyłem Lee na łóżku, nakryłem po sam czubek nosa kolorową kołdrą i cicho westchnąłem, przyglądając się uważnie twarzy dziewczyny.
- Prześpij się trochę. Później porozmawiamy – powiedziałem dziwnie oschłym tonem głosu i naprawdę nie mam pojęcia, skąd się to wzięło.
Już miałem wyjść z pokoju, gdy nagle Soyeon złapała mnie za rękę, a gdy na nią spojrzałem, zerknęła niepewnie na moją osobę załzawionymi oczami.
- Przepraszam – szepnęła speszona moim zimnym wzrokiem.
- Porozmawiamy później – powtórzyłem i oswobodziwszy dłoń z jej uścisku, wyszedłem z pokoju. W przedpokoju założyłem buty i popatrzyłem na zmartwionego Seungri. – Muszę na chwilę wyjść. Miej na nią oko i gdyby pytała, to powiedz, że niedługo wrócę.

*

Zatrzymawszy samochód przed jednorodzinnym domem, wysiadłem z pojazdu i zatrzasnąłem z hukiem za sobą drzwi. Poprawiłem kurtkę, która zsunęła mi się z ramienia i rozejrzawszy się dookoła siebie, ruszyłem w stronę frontowych drzwi domu. Zapukałem w nie gwałtownie i gdy tylko się otworzyły, wszedłem do środka, popychając przy tym Douglasa. Chłopak był w takim szoku, że z ledwością utrzymał równowagę. W ostatnim momencie złapał się stojącej obok niego szafki i spojrzał na mnie z zaskoczeniem malującym się na twarzy.
- Co ty…
- Słuchaj, gnoju – wysyczałem zdenerwowany, łapiąc Douglasa za koszulkę. Przybliżyłem go do siebie i spojrzałem mu prosto w oczy. – Jeszcze raz zbliżysz się do Soyeon albo chociaż wyślesz jej głupiego smsa, to cię zabiję, rozumiesz? – powiedziałem, potrząsając gwałtownie jego chudym ciałem.
Douglas chyba pozbierał w sobie resztki odwagi, bo jednym ruchem strącił moje dłonie ze swojej koszulki i odepchnął mnie od siebie. Spojrzałem na niego z pogardą i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Nie sztuką jest podnieść rękę na bezbronną dziewczynę – zauważyłem z kpiną i przejechałem kciukiem po dolnej wardze. – Sztuką jest traktować ją, jak swój największy skarb. Na szczęście teraz Soyeon już wie, że nie jesteś jej wart.
- Jeszcze zobaczymy – odparł, posyłając mi wredny uśmiech. – Wystarczy moje jedno słowo, a wróci z podkulonym ogonem i jeszcze mnie przeprosi za wszystko – prychnął z wyższością, a ja z ledwością powstrzymałem się przed uderzeniem tego pajaca w twarz.
Nie chciałem dorabiać sobie niepotrzebnych problemów. Wystarczało mi, że Soyeon wpakowała się w takie bagno, ja zamierzałem jej pomóc się z niego wydostać. Poza tym, Douglas nie był wart tego, bym miał odpowiadać przed sądem za pobicie go. To nie on miał być tutaj ofiarą, ale gnojkiem, który zranił dziewczynę.
- Nie myśl sobie, że ujdzie ci to na sucho – powiedziałem na sam koniec i wyszedłem z domu, trzaskając za sobą drzwiami.

*

Przeczesałem palcami włosy i cicho westchnąłem, wzrok wbijając w pogrążone w mroku miasto. Z mieszkania Seungri roztaczał się nieziemski widok na panoramę Seulu, czego zawsze mu zazdrościłem. Ja ze swojego apartamentu widzę jedynie albo drugi blok, albo parking i kawałek placu zabaw dla dzieciaków. Wcześniej obaj mieszkaliśmy w pięknym mieszkaniu na obrzeżach miasta, jednak później doszliśmy zgodnie do wniosku, że przebywanie razem pod jednym dachem źle na nas wpływa i lepiej będzie, jeśli każdy z nas znajdzie sobie coś własnego. Oczywiście mogłem zostawić tamto mieszkanie, ale chyba za bardzo kojarzyło mi się z Seungri i oczywiście z Soyeon, bo wtedy często w nim przebywała.
- Oppa…
Spojrzałem zza ramienia na leżącą na łóżku Lee i lekko się do niej uśmiechnąłem, podchodząc od razu bliżej łóżka. Usiadłem na skraju materaca i mimo sprzeciwu dziewczyny, odsunąłem od jej twarzy kołdrę, by móc zobaczyć, w jakim stanie jest.
- Jak bardzo jest źle? – spytała łamiącym się głosem i spojrzała mi w oczy. – Dobra, nie musisz odpowiadać.
- Posłuchaj… Chcę żebyś złożyła na niego donos. Nie będę cię już dzisiaj ciągał po komisariatach, ale jutro z samego rana jedziemy na policję – powiedziałem stanowczo, odgarniając z twarzy dziewczyny kosmyki włosów.
- Nie, Jiyong… Nie chcę – wyszeptała i strąciła z opuchniętego policzka moją dłoń. – To nie ma sensu.
- Ja się ciebie nie pytam, czy ty chcesz zeznawać przeciwko niemu – zauważyłem, podnosząc się z łóżka. Spojrzałem z góry na dziewczynę i założyłem ręce na torsie. – Zrozumieliśmy się? – spytałem, chociaż wiedziałem, że w takiej sytuacji Soyeon zrezygnuje z kłócenia się ze mną. – Cieszę się. Zrobić ci herbatę?
Bunny skinęła niepewnie głową i opadła ponownie na materac, nakrywając się kołdrą po sam czubek głowy. Ja jedynie uśmiechnąłem się lekko do samego siebie i wyszedłem z pokoju, chcąc zrobić dziewczynie jej ulubioną herbatę.
- Jak się czuje? – zapytał Seungri, gdy tylko wszedłem do przestronnej kuchni.
- Sam nie wiem. Chyba nie jest źle – odpowiedziałem, chociaż sam do końca nie wiedziałem, jak mam określić stan dziewczyny. – Dam jej dzisiaj odpocząć, a jutro pojadę z nią na policję, żeby złożyła donos na Douglasa. Nie pozwolę, żeby mu to uszło płazem – dodałem i zacisnąłem ze złości zęby. – Jeśli ten skurwiel jeszcze raz zbliży się do Soyeon, to przyrzekam, że na rozmowie się nie skończy.
- Widziałeś się z nim?
Słysząc drżący głos Bunny, obejrzałem się za siebie i ściągnąłem mocno brwi, zastanawiając się, co jej odpowiedzieć. Po chwili skinąłem jedynie głową i wzruszyłem ramionami, widząc zdumioną twarz dziewczyny.
- Nie mieszaj się do tego. Już i tak masz przeze mnie pełno kłopotów – powiedziała Soyeon, starając się brzmieć bardzo stanowczo, ale jak taka osoba, jak ona może być stanowcza?
Pamiętam doskonale nasze kłótnie, gdy jeszcze byliśmy razem. Soyeon zachowywała się, jak małe dziecko, kiedy się na mnie denerwowała, a ja to wykorzystywałem i jeszcze bardziej ją nakręcałem, w duchu śmiejąc się z min, które robiła. Nie wiem, czy ona kiedykolwiek była na tyle stanowcza, by mnie do czegoś przekonać. Zwykle to ja wygrywałem każdy spór i kłótnię.
Uśmiechając się łagodnie do dziewczyny, podszedłem do niej i objąwszy ją ramionami, mocno do siebie przytuliłem.
- Jeszcze jakieś życzenia? – spytałem rozbawiony i pocałowałem Soyeon w czubek głowy. – Idź się trochę ogarnąć, a ja za ten czas zrobię ci herbatę i coś do jedzenia – powiedziałem, popychając szatynkę w stronę łazienkowych drzwi.
Bunny spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, ale bez większego sprzeciwu udała się do łazienki. Ja tymczasem wróciłem do kuchni, by dokończyć robienie herbaty i zrobić dziewczynie coś dobrego do zjedzenia. Co prawda dochodziła już północ, ale wiedziałem, że nasza trójka tak prędko nie zaśnie tej nocy.
- Nie zostawisz tak tego, prawda? – odezwał się Seungri, podchodząc do mnie. Spojrzałem na niego pytająco i zmarszczyłem czoło. – Cholera, wy tak do siebie pasujecie. Nienawidzę tego, że nie jesteście razem. Naprawdę z niej zrezygnowałeś?
- Oszalałeś? – otworzyłem szeroko ze zdziwienia i pokręciłem głową z niedowierzaniem. – Nigdy z niej nie zrezygnowałem. Po prostu po tym, co się stało w zeszłym roku chciałem, żeby trochę ochłonęła i ode mnie odpoczęła. Z resztą… Znasz mnie. Nie jestem typem, który jest dobry w odbijaniu dziewczyny innemu kolesiowi – powiedziałem i wzruszyłem ramionami, wyjmując z lodówki potrzebne produkty do przygotowania kolacji. – Wydawała się z nim być tak cholernie szczęśliwa. Nie chciałem znów wpieprzać się z butami do jej życia…
- Ale teraz… - zaczął niepewnie Seungri, pomagając mi kroić warzywa do sałatki – nie odpuścisz, prawda?
- Nie, nie mam takiego zamiaru – stwierdziłem pewnie i uśmiechnąłem się do samego siebie. – Mogę wziąć z twojej szafy jakąś koszulkę i spodnie dla Soyeon?
- Jasne. Idź, a ja dokończę – powiedział i wyrzucił mnie z kuchni, nie zważając na moją poważną minę.
Zamknął za mną kuchenne drzwi i na tym skończyło się moje pomaganie przy kolacji. Nie chcąc tracić czasu, poszedłem do sypialni V.I., zabrałem przypadkowe spodnie dresowe, kolorową koszulkę i udałem się do łazienki, która okupowała Soyeon. Zapukałem do drzwi, a gdy usłyszałem ściszony głos dziewczyny, niepewnie wszedłem do środka. Momentalnie poczułem, jak nogi się pode mną uginają, gdy zobaczyłem Lee owiniętą jedynie niebieskim ręcznikiem. Stała przed umywalką i wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze, zapewne zastanawiając się, jak zakryć te wszystkie siniaki.
Odłożyłem ubrania na pralkę i podszedłem po cichu do zamyślonej dziewczyny. Stanąłem tuż za nią i delikatnie położyłem dłonie na jej nagich ramionach. Soyeon drgnęła przestraszona, jednak widząc mnie w odbiciu, lekko się uśmiechnęła.
- Jak się czujesz? – spytałem, przyglądając się posiniaczonemu ramieniu szatynki. Przejechałem opuszkami palców po skórze dziewczyny i cicho westchnąłem, zaciągając się przyjemnym zapachem żelu pod prysznic. – Maknae robi kolację, ale nie wiem, czy to będzie się nadawało do jedzenia – kontynuowałem, chcąc chociaż w tak błahy sposób podtrzymać rozmowę. – Bunny, odezwij się.
Tak cholernie mocno cię kocham.
Oparłem czoło o tył głowy dziewczyny i przesunąłem dłoń na jej biodra, a później na brzuch, po czym mocno przytuliłem ją do siebie.
- Obiecaj, że wszystko się ułoży. Cholera, tak bym chciała cofnąć czas, Jiyong – wyszeptała łamiącym się głosem i odwróciła się do mnie przodem. – Czemu nie może być tak, jak kiedyś?
- Obiecuję, że wszystko się ułoży – powiedziałem, patrząc szatynce w oczy. – Nie obiecam ci, że będzie jak kiedyś, ale obiecuję, że będzie lepiej. O wiele lepiej, tylko mi na to pozwól – dodałem i złożyłem na jej czole czuły pocałunek. – Po prostu mi pozwól…

15 komentarzy:

  1. 'Nie obiecam ci, że będzie jak kiedyś, ale obiecuję, że będzie lepiej, tylko mi na to pozwól...' Właśnie, Soyeon, pozwól pokazać sobie lepszą stronę medalu, a być może okaże się, że tak właściwie czas niczego nie zmienił, bo w końcu prawdziwej relacji nic nie zdoła zniszczyć, może z wyjątkiem człowieka, który ze strachu przed sobą samym, stara się być kimś innym, lepszych dla tej drugiej osoby... Mam nadzieję, że dadzą sobie szansę to naprawić, bo nie widzę możliwości, by odpuścili. A chłopcy muszą ich wspierać bez względu na wszystko :) x

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tylko Seungri zadzwonił do głównego bohatera, mówiąc, że jest u niego Soyeon, od razu się domyśliłam, iż ten cholerny idiota znowu podniósł na nią rękę... Facet bijący kobietę to jedna z najgorszych bestii chodzących po ziemi. Nie dziwię się, że Jiyong wpadł w szał, jak tylko zobaczył, w jakim stanie jest jego ukochana. Nie rozumiem, dlaczego nastolatka potrzebowała tak wiele czasu, aby zrozumieć, że Douglas już zawsze pozostanie draniem. Bo wątpię, że kiedykolwiek się zmieni, dobitnie to udowodnił, kiedy G-Dragon do niego pojechał. A jaki był bezczelny! Sama miałam ochotę mu przywalić w mordę, może wtedy by się czegoś nauczył. Pomysł z donosem na policję jest jedynym dobrym wyjściem. Może wreszcie Bunny odzyska swoje dawne szczęście, a ten drań trafi za kratki, bo właśnie tam jest jego miejsce. No i oczywiście mam cichą nadzieję na to, że Soyeon i Jiyong wrócą do siebie, bo to naprawdę jest idealna para.
    Podoba mi się ten rozdział, taki pełen uczuć. To zdecydowanie lubię.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaawwwwwwwww *____* Aż chce mi się płakać (a przecież jestem w szkole na lekcji i nie wypada mi! XD). Rozdział jest cudowny, piękny! A tego douglasa to bym do piekła wysłała. pieprzony idiota!
    Uwielbiam twoją książkę, jest świetna. Proszę, niech będzie happy end! <3
    Świetne~!!!!!! ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. No patrz, a wczoraj jeszcze po południu chwilę byłam, zobaczyłam, że rozdziału nie ma, przypomniało mi się, że mówiłaś, że nie wiadomo i zrezygnowałam z wchodzenia wieczorem. Szkoda, bo dziś po całym dniu nie mam już siły i pewnie ten komentarz zbyt interesujący nie będzie. Chociaż mi one i tak zawsze takie nieogarnięte wychodzą.
    Nie wiem od czego zacząć, bo trochę się działo i w ogóle ta ostatnia scena była taka urocza... Zazdroszczę Soyeon tego, że ma kogoś kto o nią tak walczy, kocha całym sobą. Powiedziałabym, że ma szczęście, ale to byłoby głupotą przy tym co się ostatnio stało. Naprawdę nie mam słów by określić jak bardzo nienawidzę Douglasa. I dlaczego osoba taka niewinna, krucha trafiła na takiego chama. Powtarza się to, co działo się w jej domu, patrzyła na matkę bitą przez ojca, a teraz sama była bita przez chłopaka. Staram się wyobrazić, co ona może teraz czuć, ale chyba nie jestem w stanie. Naprawdę się cieszę, że tuż obok jest Jiyong, gotowy jej bronić, nawet gdy tego nie chciała. Że ma gdzie pójść i nie została w tamtym momencie sama. Cieszę się jeszcze, że zobaczyła kim jest Douglas i mam nadzieję, że nie przyjdzie jej do głowy wrócenie do niego. A gdyby nawet przyszło, to żeby Jiyong jej w tym przeszkodził.
    Jestem taka dumna z GD. Podobała mi się scena między nim a Douglasem. Zachował się tak... och, nie umiem tego ubrać w słowa. Pokazał, że jest gotów bronić Bunny, a jednak zrobił to w ten sposób by nie można mu było nic zarzucić. Mówiłam już, że pod tym względem zazdroszczę Soyeon? :)
    Och, nie dziwię się, że ta dziewczyna nie potrafi być stanowcza, czasem to mam wrażenie jakby była taką porcelanową lalką, co trzeba uważać by się nie potłukła. Nie pasuje mi do niej nawet słowo stanowczość. ^^ A nawet jakby była, to z Jiyong'iem [u którego bez problemu mogę sobie wyobrazić sam wzrok, który nie znosi sprzeciwu] trudno konkurować. Ale ja sobie ich idealizuję. :D Całkowicie zgadzam się z VI, oni idealnie do siebie pasują i boli nawet czytanie jak nie są razem. Mówiłam już, że nie zniosę jak na końcu ich rozdzielisz?
    I hmm... chyba się zgubiłam. To jest rok 2012, więc co na myśli miał Jiyong, mówiąc "Po prostu po tym, co się stało w zeszłym roku chciałem, żeby trochę ochłonęła i ode mnie odpoczęła." - zdarzyło się jeszcze coś w 2011? Czy dalej chodzi o ten występ? Tylko, że on był w 2009. Wiem, że w końcu się wyjaśni wszystko, ale co ja poradzę, że najchętniej to już bym przeczytała całość? [oczywiście zakończoną happy endem, nie inaczej]
    Tak Bunny, pozwól mu...
    Najbardziej przeszkadza mi, że znamy jedynie uczucia Jiyong'a, a jej tak naprawdę prawie nic. Ciężko mi jest mówić cokolwiek, zawsze potem odpisujesz, że miała swoje powody i w ogóle. Ona je ma, tylko co z tego, jak ja widzę świat oczami Smoka i tak bardzo mu współczuję, widząc jak mocno on ją kocha? Jej oczywiście też, ale bardziej przeżywam to co on czuje, bo się mam wrażenie jakbym siedziała mu w głowie.
    Wiesz, że uwielbiam to opowiadanie? Wiesz. :) Ale będę Ci to powtarzać i powtarzać, bo jest naprawdę cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam tylko nadzieję,że z czasem Soyeon i Jiyong wrócą do siebie ;) Douglas to skończony gnojek, którego sama chętnie bym sprała. Nienawidzę mężczyzn, którzy biją kobiety. Dla mnie to śmiecie. Donos na policję jest dobrym pomysłem i mam nadzieję,że Douglas pożałuje tego,że kiedykolwiek podniósł na Soyeon rękę.
    Zdecydowanie świetny rozdział, Pozdrawiam ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To tak na wstępie *ukłon*.
    Przeczytałam wszystko co do tej pory się tutaj pojawiło niemal jednym tchem. Piszesz moim zdaniem niesamowicie i bardzo wciągając. Masz pomysł i... no nie wiem co jeszcze mam napisać ;) Może co do tego rozdziału to zacznę od końca: jak mogłas przerwać w takim momencie?! Tak jestem niecierpliwa co do takich spraw. Ten cały Douglas to @#$%&%$#@ no i donos jest jak najbardziej na miejscu. Niech by go gdzieś posadzili w celi nawet na te głupie 48h,a może ktoś by się postarał,aby poczuł to co zrobił własnej dziewczynie. Cóż nic dodać, nic ująć...A! jedynie to,że czekam na kolejny rozdział ;)
    PS. Dziękuje za skomentowanie i przeczytanie moich wypocin^^''
    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że tak często dodajesz rozdziały, bo czytanie Twoich opowiadań sprawia mi naprawdę ogromną przyjemność. Jakbym tak dopadła tego Douglasa... oj, biedny by był. Nie no, ja jestem spokojną osobą, ale ten Douglas wkurzyłby nawet osobę, której nie da się zdenerwować. Jak on może myśleć, że Soyeon do niego wróci? Pff... mam nadzieję, że ona nie jest taka głupia i tego nie zrobi. Douglas na nią nie zasługuje. Nie potrafię rozumieć, jak ona może go kochać, jak może go woleć od GD. Ten donos na policję to dobry pomysł. Pewnie i tak mu nic nie zrobią, ale może czegoś go to nauczy. A co teraz zrobi Soyeon? Może wróci do GD. Liczę na to. Oni muszą znów być razem <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem za bardzo gdzie Ci mogę odpisać,więc tutaj ^^ Dziękuje naprawdę za miłe słowa, nawet nie wiesz jak się cieszę że komuś się spodobało. Co do szablonu to zasługa Lizz ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie to dobrze, że Douglas okazał się być takim kretynem (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało), bo dzięki temu i Soyeon, i Jiyong może wreszcie wrócą do sytuacji, która wydaje się być im wprost przeznaczona - a więc ponownie będą razem. Oczywiście jak najbardziej potępiam Douglasa i to jego obrzydliwe zachowanie, ale dla głównych bohaterów ma to całkiem spore plusy, chyba.
    A z Jiyonga bardzo waleczny człowiek :) W sumie to tak czytając ten rozdział doszłam do wniosku, że on jest właściwie takim ideałem. Czuły, troskliwy, ale jednocześnie broni Soyeon z rzadko spotykanym zacięciem. Ma dziewczyna szczęście, że znalazła kogoś takiego jak on. I dlatego mam nadzieję, że da im szansę, bo nie robiąc tego, postąpiłaby baardzo źle :D Limit jej błędnych decyzji względem Jiyonga został już wyczerpany :P
    Wspomnę jeszcze tylko o szablonie. Róż i czerń - przyznam, że wyszło naprawdę super połączenie :) Nigdy nie podejrzewałam, że połączenie mojego ulubionego koloru z tym najbardziej znienawidzonym może dać taki dobry efekt :D
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy to, że zniknął wpis informujący o przerwie oznacza, iż nie zawieszasz działalności blogowej? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hah, tak, jednak nie zawieszam. po prostu szkoda mi tego opowiadania, a zaczynając je pisać obiecałam sobie, że choćby nie wiadomo co sie działo, ja je dokończę. kryzysy kryzysami, ale bez pisania to ja nie wytrzymam. poza tym jeszcze zostały mi do napisania tylko 3 rozdziały, więc tym bardziej byłoby głupio gdybym tego nie dokończyła, a tym bardziej przestała publikować rozdziały :) w piątek dodam rozdział :)

      Usuń
  11. gdy przeczytalam twoje opowiadanie od poczatku uswiadomilam sobie ze moje to chyba jakis zart. czekam na kolejny rozdzial! wpadaj do mnie
    covenantofsouls.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. http://siegajac-nieba.blogspot.com - rozdział trzeci, zapraszam.
    PS. Cieszę się, że nie zawieszasz. Według mnie piszesz naprawdę świetnie i nie powinnaś z tego rezygnować ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Na wstępie powiem, że zakochałam się w Twoim szablonie - cudny G-Dragon *_* Opowiadanie jest też wspaniałe - czytając komentarze dowiedziałam się, że zostały Ci do napisania tylko trzy rozdziały - mówisz serio? Ech, szkoda. Piszesz naprawdę świetnie i... weny, dużo weny Ci życzę. W każdym bądź razie czekam na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam,
    Blackey.

    Chciałabym Cię również zaprosić do siebie - chciałabym poznać Twoją opinię. Dlaczego? Bo po prostu piszesz świetnie i zależałoby mi na Twoich uwagach. http://anomie-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Oh, jak ja tesknilam za Twoimi rozdziałami *.* Fakt faktem, późno tu zaglądam, ale niestety mam straszny zapieprz w szkole.
    Biedna Soyeon. Współczuję jej. Takich ludzi jak Douglas powinno się zamykać w jakichś zakładach. ''Kobieta cię urodziła, więc nie waż się żadnej skrzywdzić" - ktoś powinien mu to przypomnieć. I jeszcze był taki pewny, gdy rozmawial z Jiyeongiem. Nie cierpię takich typów.
    Za to Jiyeong coraz bardziej mnie w sobie zaurocza (?). Jest taki opiekuńczy, niewielu facetów potrafi z taką troską odnosić się do swoich byłych kobiet.
    Mam nadzieje, że wszystko się ułoży, chociaż po Tobie wszystkiego można się spodziewać : D

    OdpowiedzUsuń