Maj 2006 r.
Osunąłem się powoli po ścianie i
gdy usiadłem na twardej podłodze, głośno wypuściłem powietrze przez rozchylone
usta. Serce waliło mi w piersi niczym oszalałe, ale po tak długim i męczącym treningu
było to normalne. Ścierając z twarzy kropelki potu, spojrzałem na pozostałych
chłopaków i lekko uśmiechnąłem się do kładącego się na podłodze starszego
Seunghyun’a. Tak naprawdę nie wiedziałem, po czym on jest tak zmęczony, bo z
całej naszej szóstki najmniej udzielał się podczas ćwiczenia choreografii.
Zdawałem sobie jednak doskonale sprawę z tego, że starał się z całych sił, by
za nami nadążyć. Nie jego wina, że oszczędzono mu talentu tanecznego.
Zazdrościłem mu jednak tego, że tak genialnie potrafi rapować i na zawołanie
może wymyślić kawałek tekstu piosenki, co według mnie jest nie lada wyczynem.
Ja sam niekiedy muszę siedzieć nad utworem z kilka dni, a taki Seunghyun hyung na zawołanie skleci kilka linijek
tekstu, wprawiając w zachwyt ludzi z otoczenia.
Poprawiłem czapkę, która zsuwała
mi się na oczy i podskoczyłem przerażony, gdy do pomieszczenia weszła
asystentka CEO. Na trzęsących się nogach, podniosłem się z podłogi i
popatrzyłem z zaskoczeniem w oczach na pozostałych chłopaków, którzy także nie
kryli zdziwienia pojawieniem się kobiety. Dla nas to oznaczało tylko jedno:
wizytę dyrektora YG Entertainment.
Przełknąłem nerwowo ślinę i
ukłoniłem się w stronę kobiety. Czułem się, jakbym miał zaraz zemdleć albo
zwymiotować. Nagle zrobiło mi się strasznie słabo i jedynie fakt, że oparłem
się plecami o ścianę sprawił, że nie przewróciłem się na podłogę.
- Yang Hyun Suk zaraz tutaj
przyjdzie, więc ogarnijcie się trochę – poinformowała nas, patrząc uważnie na
każdego z chłopaków. Zatrzymała wzrok na mnie i przekrzywiła lekko głowę. –
Jiyong, dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blady – stwierdziła, kładąc dłonie
na biodrach.
- Tak, wszystko w porządku –
odpowiedziałem i kiwnąłem głową. Próbowałem się do niej uśmiechnąć, jednak
zamiast tego na mojej twarzy pojawił się dziwny grymas, więc szybko opuściłem
głowę i zagryzłem usta w wąską linię.
- Macie piętnaście minut – dodała
na koniec i wyszła z pomieszczenia, które od jakiegoś czasu było naszą salą
prób w wytwórni.
- Czuję, że dostaniemy niezły
ochrzan – powiedział ściszonym głosem maknae,
a reszta jedynie przytaknęła, nie mając chyba odwagi się odezwać.
Nie chcąc tracić czasu na
niepotrzebne rozmowy, zabrałem swój plecak i poszedłem do łazienki, by trochę
się ogarnąć. Wolałem nie wystraszyć dyrektora wyglądem upiora, który przesadził
z treningiem.
Zrzuciłem z siebie ubrania, w
których ćwiczyłem przez ostatnie godziny i po wytarciu ciała ręcznikiem,
założyłem czyste ciuchy. Twarz przemyłem zimną wodą, co trochę pomogło mi
przywrócić zmęczony umysł do równowagi.
Oparłem się dłońmi o umywalkę i
spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Wciąż miałem mocno zaczerwienione
policzki, ale nie przejmowałem się tym. Zaczesałem przydługie włosy do tyłu i
założyłem granatową czapkę, by nie musieć chwalić się beznadziejną fryzurą.
Idiota – skarciłem samego siebie
w myślach. Możesz zostać wywalony z zespołu, a ty przejmujesz się tym, że masz
złą fryzurę.
Przewróciłem oczami na samego
siebie i zaśmiałem się pod nosem. Słysząc głośne pukanie do drzwi, odsunąłem
się od umywalki i otworzyłem, spodziewając się, że to któryś z chłopaków
przyszedł mnie pogonić. Widząc poważną twarz Daesung’a, złapałem za ramię
plecaka i opuściłem bez słowa pomieszczenie.
W sali prób panowała idealna
cisza i nie zapowiadało się na to, by do przyjścia CEO miało się to zmienić.
Wszyscy byliśmy przerażeni wizytą dyrektora, bo ostatni raz widzieliśmy się z
nim tak naprawdę na samym początku, gdy ten wybrał nas do zespołu. Od tamtego
czasu każdy z nas nagrywał filmiki, które z kolei były pokazywane dyrektorowi,
by mógł ocenić nasze postępy – o ile takowe w ogóle były.
Nim się zorientowaliśmy minęło
piętnaście minut i w drzwiach stanął Yang Hyun Suk. Na sam jego widok nogi się
pode mną ugięły i z ledwością udało mi się ukłonić na powitanie. Stanąłem w
rządku obok młodszego Seunghyun’a. Był tak wykończony po całym dniu treningu,
że z ledwością kontaktował z otoczeniem. Wokół jego oczu uwidoczniły się ciemne
zakola, które sprawiały, że maknae wyglądał
jak nieporadna panda.
- Dawno się nie widzieliśmy –
powiedział Yang Hyun Suk, rozsiadając się wygodnie na krześle, które chwilę
wcześniej przyniósł dla niego Jang Hyunseung. – Jiyong i Youngbae jesteście w
wytwórni już od sześciu lat, prawda? – zwrócił się do nas, nawet nie racząc
spojrzeć w naszą stronę.
Uśmiechnąłem się nerwowo, jednak
zaraz spoważniałem, domyślając się, że to jedynie taki wstęp przed dalszym
kazaniem. Jak zwykle – nie myliłem się.
- Mimo że jesteście już tutaj od
sześciu lat, to wciąż możecie zostać wyeliminowani, jeśli wasze występy nie
będą lepsze. Nie myślcie sobie, że zostawię was ze względu na to, że
trafiliście do wytwórni już dawno temu i będę przymykał oko na to, co robicie.
Wasz występ podczas koncertu Se7en był totalną porażką i wciąż nie rozumiem, dlaczego
pozwoliłem wam wyjść wtedy na scenę – kontynuował, a mi z każdym jego kolejnym
słowem robiło się coraz słabiej.
Mimowolnie na moje usta wkradł
się nerwowy uśmieszek, co nie umknęło uwadze CEO. Zaprzestał wyżywania się na
Youngbae, który wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać i całą swoją uwagę
skupił na mojej osobie. Momentalnie spoważniałem i zrobiłem skruszoną minę,
jednak dyrektor i tak nie zamierzał odpuścić.
- Jiyong, naprawdę chcesz już
odpaść?
*
Wciąż w głowie dudniły mi słowa
CEO. Nie, nie chciałem odpaść i nie wiem, dlaczego tak naprawdę wtedy się
uśmiechnąłem, bo nie miałem najmniejszego powodu ku temu. To był taki odruch
bezwarunkowy. Byłem zdenerwowany, a on akurat musiał wtedy patrzyć się na mnie,
a nie na Youngbae, któremu prawił kazanie na temat tego, że jest kiepski
podczas występów na scenie. Każdy z nas był. Prawda była taka, że żaden z nas
nie miał większego doświadczenia w tych sprawach. Byliśmy żółtodziobami, ale
przecież chcieliśmy się stać profesjonalistami. Wiedziałem, że po tym spotkaniu
z dyrektorem każdy z nas będzie dawał z siebie jeszcze więcej, byleby tylko
udowodnić mu, że jesteśmy warci jego uwagi.
Pożegnawszy się z chłopakami,
którzy zmierzali do naszego hostelu, skręciłem w boczną uliczkę prowadzącą
prosto nad rzekę. Mimo ogarniającego mnie zmęczenia, nie chciałem kolejny raz
przekładać spotkania ze swoją dziewczyną, zwłaszcza, że przez ostatnie dni
całkowicie ją zaniedbywałem, każdą chwilę poświęcając treningom i lekcjom
śpiewu.
Będąc niedaleko naszego murku, uśmiechnąłem się szeroko
na widok siedzącej na kamieniu dziewczyny i przyspieszyłem kroku. W ułamku
sekundy zapomniałem o zmęczeniu i tym, co powiedział mi jakiś czas wcześniej
Yang Hyun Suk. Po chwili znalazłem się obok szatynki i bez słowa
usiadłem obok niej na murku, całując ją na powitanie w policzek.
- Długo czekasz? – spytałem lekko
zdyszany, kładąc plecak obok siebie. Dziewczyna odwróciła głowę w przeciwną
stronę, nie odzywając się słowem. – Bunny, nie gniewaj się. CEO dzisiaj do nas
przyszedł po próbie i nie dałem rady się wcześniej wyrwać – powiedziałem
rozżalony, sunąc nosem po policzku dziewczyny.
- W porządku – szepnęła,
spoglądając na mnie spod grzywki. – Mówił coś ciekawego?
- Nie – rzuciłem szybko, nie
chcąc zdradzać dziewczynie, co tak naprawdę powiedział dyrektor. Wiedziałem
doskonale, jak ona bardzo przeżywa to wszystko, a prawda tylko by ją dobiła. –
Jak ci minął dzień? – zmieniłem szybko temat, obejmując ramieniem szczupłe
ciało szatynki.
- Średnio, a twój? – spojrzała na
mnie nieco szklistymi oczami i lekko się uśmiechnęła.
- Podobnie.
Pocałowałem Bunny w czoło i
objąłem ją ramionami, mocno do siebie przytulając. W takich chwilach
zapominałem o tym, co złe. Liczyła się jedynie moja dziewczyna i to, że wciąż
ze mną jest, pomimo mojego paskudnego charakteru.
Między nami zapanowała idealna
cisza i jedynie szum rzeki znajdującej się za naszymi plecami co jakiś czas ją
zakłócał. Oparłem brodę na ramieniu dziewczyny i spojrzałem na jej profil,
starając się odczytać cokolwiek z wyrazu twarzy.
- Coś się stało, prawda? –
odezwałem się po dłuższej chwili, wzmacniając uścisk wokół ramion Bunny. Ona w
odpowiedzi jedynie westchnęła cicho i odwróciła głowę tak, że widziałem jedynie
jej lekko pofalowane włosy. – Hej, opowiedz mi o tym.
- Nie ma o czym mówić, oppa – powiedziała ściszonym głosem i
oswobodziwszy się z mojego silnego uścisku, wstała z murku i przeszła kilka
kroków w stronę jezdni.
Zagryzłem wargi w wąską linię i
opuściłem ręce wzdłuż tułowia. Znów ogarnęła mnie ta cholerna bezsilność, która
towarzyszyła mi już od jakiegoś czasu, kiedy spotykałem się z Bunny.
Wiedziałem, że coś tę dziewczynę trapi, jednak ona była tak uparta, że nie
chciała mi o niczym mówić, tłumacząc, że to nic takiego i że nie powinienem
sobie zawracać tym głowy. Jednak jak miałem normalnie funkcjonować i skupiać
się na treningach, kiedy wiedziałem, że mojej dziewczynie coś się dzieje? I to
coś bardzo złego.
- Jiyong-ah – Bunny odwróciła się
do mnie przodem i przekrzywiła lekko głowę, uważnie mi się przyglądając –
obiecasz mi coś?
- Oczywiście, co tylko chcesz –
powiedziałem, podnosząc się z murku. Podszedłem do dziewczyny i złapawszy ją za
dłonie, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem w czubek głowy, co było
łatwiejsze niż pocałowanie w usta, gdyż Bunny była niższa ode mnie o kilka
dobrych centymetrów. – To, co mam ci obiecać? – spytałem po dłuższej chwili,
gdy dziewczyna wciąż się nie odzywała.
- Że zawsze mnie będziesz bronił
– wyszeptała, odchylając głowę, by móc spojrzeć na moją twarz. – Obiecaj mi
też, że jesteśmy na zawsze, że nigdy się nie rozstaniemy… Obiecaj mi to…
Obiecaj, że zawsze będę twoją agassi,
a ty moim oppa.
- Obiecuję – rzekłem bez
większego namysłu.
Nie musiałem długo zastanawiać
się nad odpowiedzią. Wiedziałem doskonale, że Bunny to ta jedyna. Nie była moją
pierwszą dziewczyną, ale z pewnością była jedyną, przy której moje serce biło
szybciej, a w brzuchu tańczyło stado motylków. Przy niej mogłem być sobą, nie
musiałem nikogo udawać, co sprawiało, że każdego dnia kochałem ją coraz
bardziej – o ile to w ogóle było możliwe.
- A ty mi coś obiecasz? –
spytałem cicho, bojąc się, że zburzę tę magiczną atmosferę, która nas otoczyła.
Bunny skinęła głową, mocno się we mnie wtulając. Objąłem ramionami jej szczupłe
ciało i oparłem brodę na czubku głowy szatynki. – Obiecaj mi, że będziesz się
więcej uśmiechać. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz słyszałem twój śmiech…
- Obiecuję, Jiyong-ah.
Zacisnąłem mocno powieki i
wsłuchałem się w spokojny oddech szatynki, która powoli uspokajała się w moich
ramionach. Oboje byliśmy młodzi i według niektórych osób jeszcze nie mogliśmy
mieć zielonego pojęcia, czym jest miłość. Ja jednak doskonale wiedziałem, czym
ona jest. Dla mnie miłość była każdą chwilą spędzoną z Bunny; była każdym jej
uśmiechem, oddechem i pocałunkiem złożonym na moich ustach.
Miłość to po prostu była Soyeon.
Awwwwwwwwwwwwwwwwww, to było przeurocze :)) Bardzo lubię takie nieco sielankowe rozdziały, bo momentalnie poprawia mi się po nich humor!
OdpowiedzUsuńBędę tak teraz znowu awwwwwwwwwwwować caaaaały czas :3 Jaki on kochany, że jej nie powiedział! W sumie ja też bym słówkiem nie pisnęła, taka chyba reakcja xd No i oczywiście przy tej rozmowie GD musiał coś zrobić, bo jakże by inaczej mogło być hahahah ;D No i ochhh tak na dopełnienie to cudowny szablon ii taki śliczny cytat, że aż awwwh :3 Dobra, bo zaraz zapomnę co miałam zrobić <33333333
OdpowiedzUsuńJakie to wspaniałe. Pokochałam takie rozdziały i to całkiem nie dawno. Przyjemnie się je czyta ;) Ta rozmowa między nimi była urocza. Czy ja kiedyś przestanę tak uwielbiać twoje opowiadania ? Nie, to niemożliwe. Niecierpliwie czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! ;)
Ojej, no to się naprawdę nieźle zaskoczyłam! Nie sądziłam, że GD potrafi być taki uczuciowy. Powiedziałabym, że to ktoś taki, kto w sobie to tłumi. Przyznam, że to dla mnie coś nowego i muszę się w niego wczuć, bo to tak, jakbym poznała jakąś inną, obcą osobę. Nie powiem jednak, całkiem fajnie Ci to wyszło, z tym, że najlepsza była część pierwsza, gdy to dostali porządny ochrzan od dyrektora YG. Nie ma to jak ktoś, kto chłopaków do pionu ustawi! Aż chyba zaraz napiszę coś o BB na Hwaitingu.
OdpowiedzUsuńWait, wait... Dlaczego ona jest tu jego dziewczyną, a w rozdziale 1 już tylko przyjaciółką? :( buu,oni są słodcy,niech zawsze bd razem (a tak wgl to ona jest wymyśloną bohaterką, czy to jest realna osoba? O.o)! Naprawdę coraz bardziej podoba mi się twój styl,jest taki lekki i płynny, teksty są przepełnione uczuciami *___* Aha. Czy ten pamiętnik GD będzie powiązany z książką? Czy jest coś odrębnego,mniej istotnego? Myślę,że jest to normalnie do książki,ale pewności nie mam :) :D
OdpowiedzUsuńtak szczerze, to miałam obawy, kiedy pisałam ten rozdział i ogólnie gdy wymyślałam fabułę do tego opowiadania, bo bałam sie, że ludzie stwierdzą, że wszystko jest za bardzo ckliwe i takie och, ach, ale cieszę sie, że jednak sie podoba ^^ jeśli chodzi o Soyeon, to jest to wymyślona postać. chciałam dać sławną dziewczynę, ale jednak postanowiłam dać taką neutralną, która nie będzie sie z nikim kojarzyć :) z książką? nie, to po prostu taka forma wspomnień GD, mam kilka pomysłów na wątki z przeszłości, które w jakimś tam stopniu wpłynęły na teraźniejszość, więc postanowiłam opisać to w takiej formie, żeby nie mieszać za bardzo z tym, co będzie sie działo aktualnie. i ostatnia rzecz: tutaj jest jego dziewczyną, bo jak zauważyłaś akcja dzieje sie sześć lat wcześniej, a w normalnych rozdziałach w 2012 roku, więc po drodze musiało się 'coś' wydarzyć i już nie są razem, ale spokojnie - wszystko wyjaśnię z czasem :)
UsuńCały rozdział był świetny, jednak mi najbardziej w pamięć zapadła ta rozmowa pomiędzy GD a Bunny - po prostu przeurocze ^^ Od razu humor jakiś lepszy po przeczytaniu. Nie będę Ci już mówić, że Cię uwielbiam, bo to już chyba wiesz, więc pozostaje mi czekać na kolejny rozdział ; d
OdpowiedzUsuńTo było takie urocze :D GD chociaż łatwo ulega emocjom, to potrafi jednak w stosunku do tych, na którym najbardziej mu zależy zachować się bardzo taktownie i delikatnie. Martwi mnie tylko, że skoro w przeszłości byli parą, to musiało wydarzyć się coś chyba raczej niezbyt pozytywnego, bo obecnie są już tylko przyjaciółmi :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie romantyczne momenty. Rozdział po prostu genialny! :)
Pozdrawiam serdecznie
przyznam, że dopiero teraz zaczęłam czytać ten blog i szczerze nie żałuję. fabuła bardzo wciąga, rozdział słodki. oby tak dalej, pozdrawiam : )
OdpowiedzUsuńNie lubię pisać komentarza na końcu, bo wszyscy już wcześniej wszystko napisali... Nie mogłam się jakoś wczuć jak czytałam początek, nie wiem ostatnio wolniej myślę i trudno mi się nad czymkolwiek skupić, więc może to dlatego. Ten Yang JakiśTam, o matko jaki irytujący człowiek...
OdpowiedzUsuńA druga połowa rozdziału taka, hmm brak mi słowa, taka przesłodzona? ale się uśmiechnęłam dzięki Tobie (co dzisiaj jest wyczynem) i takie awwwwwwwwwww jacy oni razem cudowni ^^ dlaczego ludzie lubią słyszeć takie puste obietnice, które wiadomo, że nie są "na zawsze"? Będę musiała przeczytać jeszcze raz rozdział 1, bogatsza w część ich przeszłości, może jeszcze inaczej na niego spojrzę.
A tak w ogóle nie mogę się wyzbyć głupiego przyzwyczajenia spoglądania na końcówkę przed przeczytaniem, już powoli się odzwyczajam do nie otwierania ostatniej strony książki, ale z blogami idzie mi ciężko i już na początku przeczytałam "miłość to Soyeon" -_-
Awwwww~. ♥
OdpowiedzUsuńJakie to było kochane. Normalnie zaczynam się obawiać o swój poziom cukru we krwi. XD Ale tak na serio to: Papa Yang jest jakimś idiotą i nienawidzę go. To znaczy wiadomo, że każdy chce, żeby jego nowe pupilki były najlepsze, no ale kurde... Nie może się tak odzywać do Jiyonga! :D
Kocham, wielbię i ubóstwiam Soyeon i GD. *o*
Ojejku! Jakie to słodkie! *_* Świetnie piszesz!
OdpowiedzUsuńHwaiting!