środa, 17 kwietnia 2013

EPILOG

Słysząc głośny dzwonek telefonu, poderwałem się na łóżku i zacząłem szukać po omacku urządzenia, które jak na złość schowało się w mało dostępnym dla mnie miejscu. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się odnaleźć zgubę, ale już nie zdążyłem odebrać połączenia. Sprawdziłem jedynie, kto próbował się ze mną skontaktować, a widząc, że to tylko Seungri, doszedłem do wniosku, że jeśli to coś pilnego, to ponownie zadzwoni. Byłem jednak stuprocentowo pewny, że chciał jedynie zapytać, co robię, bo jemu się osobiście nudzi. Zawsze tak robił, kiedy nie umiał znaleźć sobie innego zajęcia.
Odłożyłem więc telefon na szafkę nocną i opadłem ponownie na materac, wtulając twarz w miękką poduszkę. W mieszkaniu panowała idealna cisza, co wydało mi się bardzo podejrzane. Byłem jednak zbyt zmęczony, żeby zrywać się z łóżka i sprawdzać, dlaczego jest tak spokojnie. Zamiast tego nakryłem się kołdrą po sam czubek głowy i głośno westchnąłem, wsłuchując się w irytujące tykanie wskazówek zegara, który wisiał nad sypialnianymi drzwiami. Było to tak denerwujące, że już po chwili nie mogłem znieść tego dźwięku. Odrzuciłem na bok nakrycie i podniosłem się do pozycji siedzącej.
Chwilę mi zajęło, nim zdecydowałem się wstać i pójść do łazienki. Zabrałem jeszcze z szafy czyste ubrania, a później zniknąłem w wykafelkowanym na niebiesko pomieszczeniu. Cisza wciąż nie dawała mi spokoju, jednak nieobecność psów dała do zrozumienia, że Soyeon zapewne wzięła je na poranny spacer, a może przedpołudniowy, bo dochodziła już dwunasta.
Ostatnio w moim życiu zapanował spokój, którego mi było trzeba. Dwutysięczny dwunasty był rokiem smoka i naprawdę nim był. Nie tylko osiągałem pełno sukcesów jako lider Big Bang, ale także jako solowy artysta. Półki z nagrodami praktycznie się od nich uginały, wszystko szło nareszcie po mojej myśli, a życie prywatne wyglądało tak, jak chciałem. Między mną a Soyeon układało się lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej, co tylko dodawało mi chęci do dalszego działania.
Po wzięciu prysznica, postanowiłem zrobić coś do jedzenia, bo mój żołądek wydawał co chwilę dziwne odgłosy, domagając się chociaż niewielkiej przekąski. W lodówce było pełno jedzenia, ale ja zaraz po przebudzeniu nie należałem do zbyt zdecydowanych osób, dlatego też musiała minąć dłuższa chwila bym w końcu wybrał coś spośród tylu produktów. Z resztką wczorajszej sałatki owocowej udałem się do salonu, gdzie rozsiadłem się wygodnie w fotelu i włączyłem telewizor, chcąc chociaż w ten sposób pozbyć się tej przeklętej ciszy.
Kończyłem właśnie jeść sałatkę, gdy drzwi od mieszkania się otworzyły, a do środka weszła rozpromieniona Soyeon. Uśmiechnąłem się do niej szeroko i odstawiłem na stolik pustą miskę po późnym śniadaniu.
- Cześć, kochanie – przywitała się, zdejmując w przedpokoju buty oraz kurtkę. – Wyspałeś się?
- Powiedzmy – rzuciłem i mocno się przeciągnąłem, zerkając kątem oka na psy, które stały przy Soyeon i czekały, aż ta odepnie im smycze od obroży. – Seungri do mnie dzwonił.
- Wiem, do mnie właśnie też i skarżył się, że znów go ignorujesz – zaśmiała się dziewczyna, wchodząc do salonu. Usiadła na podłokietniku fotela i pocałowała mnie czule w policzek. Przewróciłem oczami i objąwszy szatynkę w pasie, przyciągnąłem ją do siebie, sadzając wygodnie na moich kolanach. – Oddzwonisz do niego? – poprosiła, robiąc słodkie oczka.
- Później, dobrze? – zamruczałem w szyję Bunny i złożyłem na niej kilka pocałunków. – Jak kocha, to poczeka, prawda?
Soyeon przytaknęła głową i oparła policzek na czubku mojej głowy. Ja czekałem rok, by w końcu odzyskać dziewczynę, którą kochałem ponad wszystko. Dla niej byłem w stanie zrobić wiele, nawet poświęcić swoją karierę. Może brzmiałem niedorzecznie, ale kiedy natrafia się w życiu na osobę, która dopełnia cię w każdym calu, dociera do ciebie, że tak naprawdę nie potrzebujesz tej całej sławy, ekstrawaganckich ubrań i błysków fleszy. Wystarczy tylko ta jedna osoba, by czuć się całkowicie spełnionym.
- Chyba obraliśmy dobry kierunek – powiedziała po chwili dziewczyna, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem, zerkając na połyskujący na jej palcu pierścionek zaręczynowy. – Wszystko nareszcie zaczyna się układać. Jeszcze dwa miesiące temu nie przypuszczałabym, że do siebie wrócimy, a co najważniejsze, że się zaręczymy.
- Życie potrafi zaskakiwać, prawda? – uśmiechnąłem się do niej szeroko i skradłem szybkiego całusa. – Nawet Gaho znalazł sobie dziewczynę – dodałem zaraz i skinąłem głową na leżące na kanapie psy, które się do siebie tuliły.
Gaho i Jolie wyglądali naprawdę słodko razem, a chłopaki z Big Bang nieraz żartowali, że to takie nasze zwierzęce odpowiedniki. Może coś w tym było, jednak ja dziwnie się czułem, kiedy tak mówili. Porównywanie nas do psów było co najmniej dziwne, ale nikt nigdy nie dawał mi pewności, że moi przyjaciele są w pełni normalni.
- Zaczekaj.
Spojrzałem pytająco na Soyeon, która bez wyjaśnienia poszła do sypialni i wróciła po dłuższej chwili, w dłoni trzymając swój pamiętnik. Usiadła z powrotem na moich kolanach i otworzyła notes na samym końcu, gdzie znajdował się ostatni wpis sprzed kilku dni. Byliśmy ze sobą tak blisko, że nie musiałem już czytać jej pamiętnika, by wiedzieć, co takiego siedzi w głowie tej dziewczyny, a także w sercu, które teraz należało tylko do mnie.
Zmarszczyłem czoło, dokładnie obserwując, jak dłoń Soyeon przesuwa się po kartce notesu, pozostawiając na niej czarne znaki.
- Podpisz się – poprosiła, podając mi czarny długopis.
Przeczytałem ostatni wpis i uśmiechnąłem się pod nosem, zabierając od dziewczyny pisak. Zrobiłem minę myśliciela, by trochę podrażnić się z Bunny, jednak kiedy dostałem mocnego kuksańca w żebra, zrezygnowałem z dalszej zabawy z dziewczyną i podpisałem się pod wpisem. Soyeon uczyniła to samo i dokładnie przyjrzała się naszym podpisom, które idealnie się ze sobą komponowały.
5 luty 2013 r.
Zaczynamy razem nowe życie.
Kwon Jiyong & Lee Soyeon


15 komentarzy:

  1. Po pierwsze to wszystkiego najlepszego !
    Co do epilogu to wyszedł ci rewelacyjnie.Właśnie takiego zakończenia oczekiwałam :D Szkoda,że to już koniec. Przywiązałam się do tego opowiadania.
    Będę tęsknić ;p
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej... szkoda, że to już koniec, ale muszę przyznać, że zakończenie jest po prostu wspaniałe. Wiesz, jak się zaczęłam szczerzyć, kiedy Gaho znalazł sobie dziewczynę? Kurde... genialne. Co do chłopaków Big Bang... oni chyba nigdy nie są normalni. Jedyni tacy i niepowtarzalni.

    Wszystkiego najlepszego! Życzę Ci wszystkiego, co tylko pragniesz. Przede wszystkim czasu, weny i wielu sukcesów.

    No właśnie. Przede mną egzaminy, więc nie zaglądałam na większość blogów. Niestety, był to też twój z shotami. Obiecuję, że do wieczora pojawi się tam mój komentarz.

    Jeszcze raz, wszystkiego dobrego!

    Blackey.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to mamy epilog. szkoda, że to już koniec, ale przynajmniej zostają nam twoje one shoty, które swoją drogą zaraz idę nadrobić.
    Cieszę się, że wszystko się na końcu ułożyło, że jest tak, jak powinno być od samego początku. Ale jakby nie patrzec, ta rozłąka była takim bardzo dobrym sprawdzianem dla ich miłości, dla ich obojga. Na pewno oboje zrozumieli wiele spraw, no i teraz tylko świetlana przyszłość haha ^^
    No, to skoro masz urodziny, to teraz poczytasz sobie małą litanię. Może nic zbyt wyszukanego, ale za to w stu procentach szczerego.
    Droga Witness (matko, jak poważnie)
    Z okazji Twoich kolejnych urodzin życzę Ci dużo zdrowia, szczęścia i wytrwałości.
    Dużo weny, żebyś nadal tworzyła dla nas tak wspaniałe opowiadania; nieważne o czym, o kim, czy to one shoty, czy nie, po prostu bądź tu w blogosferze.
    Również cierpliwości do mnie, kiedy tworzysz dla mnie szablony (>.<) hahah.
    Spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń!
    No i tak na koniec dużo hajsu, miłości, fajnego samochodu, czy motocyklu bla bla bla.. Sto lat! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. To koniec.... Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Kontynuuuj, proszę :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakochałam się w tym opowiadaniu już przy pierwszym rozdziale. Pf, nawet przy bohaterach mogłam już powiedzieć, że byłam całym sercem przy tej historii! Tak rzadko spotykam coś z tematyką Koreańczyków, a w szczególności coś o BB, więc Ten blog był dla mnie objawieniem.
    Każdy rozdział był dla mnie czymś niezwykłym. Śmiałam się z głupoty chłopaków, potem znowu płakałam, patrzyłam jak idiotka w monitor mówiąc do siebie: ona chyba sobie żartuje.
    Często myślałam sobie co może być w kolejnym rozdziale i niestety, albo i nie, nigdy nie zgadłam. Na każdym kroku potrafiłaś mnie zaskoczyć i szczerze Ci za to dziękuje!
    Historia GD i Soyeon była szczera, z wielkimi przeszkodami i przede wszystkim piękna.
    Jeszcze raz dziękuje za to opowiadanie i myślę, że jeszcze kiedyś natrafię na Twoją twórczość. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Sto lat sto lat niech żyje żyje nam witness! :3 Stara baba z Ciebie się zrobiła. :D
    A co do epilogu to cudny. :3 Ja myślałam, że tu ślub będzie, wiesz, huczne wesele na milion gości, bo w końcu sława, a tu dupa, tylko wpis do pamiętnika. :< No ALE! ALE i tak jest fajnie i bardzo mi się podoba. :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazwyczaj komentuję jak wariatka, ale teraz wyrażę całe swoje emocje w jednym zdaniu.

    Pisz dalej swoje genialne opowiadania, bo dzięki nim się rozwijam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Och, oczywiście, że jestem z Ciebie dumna! ^^ Nawet nie wiesz jak się cieszę, że doprowadziłaś to cudowne opowiadanie do końca. Wiem, że się nie znamy, ale czytam Twoje opowiadania już spory kawałek czasu i naprawdę się do Ciebie i Twoich historii przywiązałam. Mam nadzieję, że jeszcze przez długi, długi czas będziesz pisać.
    Wszystkiego naj naj najlepszego! <3 Nie jestem dobra w składaniu życzeń, ale z całego serca życzę Ci wszystkiego czego pragniesz, jako jedyna wiesz co jest Ci najpotrzebniejsze. :) I oczywiście, abyś nas nie opuściła ^^
    O nie! Jestem jedną z tych osób, które nie zajrzały na aegyotastic ;c Mam nadzieję, że mi to wybaczysz, a ja tam zaraz zajrzę. Muszę dodać tamtego bloga do obserwowanych, bo bez tego nie potrafię się ogarnąć...
    A teraz do epilogu. Idealnie się skończyło. Naprawdę lepszego zakończenia tej historii sobie nie wyobrażam. Oboje szczęśliwi, nie, źle! jeszcze psy, cała czwórka szczęśliwa ^^ jak dodać jeszcze chłopaków z BB to ósemka :D O, i jeszcze ja, dziewiątka xdd Chyba Ty już wszystko wiesz, co ja sądzę o tym opowiadaniu, prawda? Że zaraz po lost-in-echo i violent i kiss, i saint to mój ulubiony blog? Jeśli nie, to już wiesz. :)
    Cieszę się, że mogłam być jedną z tych 44 osób, które to czytały. Obyś kiedyś napisała jeszcze jakieś dłuższe, oczywiście one shoty piszesz też piękne, ale tak naprawdę to do dłuższych opowiadań bardziej się przywiązuję. :) I podpisuję się pod komentarzami wyżej. ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. ja zacznę od życzeń, albo raczej od.. którychś tam z kolei życzeń, ale nie o tym przecież będę pisać, noo. Chociaż w sumie... :D W każdym bądź razie muszę powiedzieć, że rozczulił mnie epilog, tak jak i cała historia tej dwójki, co jest dla mnie taką niezłą odskocznią, zwłaszcza, że większość opowiadań albo kończy się cukierkowo, że aż mdli, albo wrecz przeciwnie - śmierc, karetka, jakaś patelnia, czy cuś... A ty zrobiłaś taki myk, że aż się miło czyta, co mnie akurat nie dziwi ani trochę :) No ale tak ogólnie rzecz biorąc, to uwielbiam całe opowiadanie, wiesz, takie 'kocham was ludzie i ten, no właśnie'... Nie, taki żarcik :D Myślę, że mój komentarz już w tej chwili jest denerwujący, ale w sumie nie kontaktuję już, więc mam nadzieję, że mi wybaczysz kolejny nieogar... Co mogę dodać? Że masz cholernie ogromny talent, że... że masz cholernie ogromny talent i wyobraźnię.. wspominałam o talencie? ;> Cóż jeszcze? Czekam na kolejne genialne shoty (tylko nie zabijaj!) iiiiii w sumie nie wiem, bo nadal jedyne, o czym myślę, to zakończenie epilogu *.* No dobra, cudowne to wszystko, idealny związek, psy i w ogóle 100% życie. No to co? Może nie będę się już ośmieszać i dodam, że czekam na coooooraz to nowsze historie, życzę mnóstwa weny i wszystkiego, czego sobie wymarzysz, zwłaszcza spokoju i CIERPLIWOŚCI <3 (wihii, zmieściłam się przed północą, fakje! :D) xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

    OdpowiedzUsuń
  10. Zakończenie baaardzo mi się podoba! Może nie będzie to długi i sensowny wpis, bo juz ostatnio napisałam większość,ale... No właśnie ale.. To moze o! Wszystkiego najlepszego przy okazji i jeszcze raz dziękuje za to że nadal piszesz,bo wszystko świetnie sie czyta.
    Pozdrawiam,
    Yume

    OdpowiedzUsuń
  11. Z jednej strony niezmiernie raduje się, że Bunny i G są razem, z drugiej czuje smutek, bo wiem, że to oznacza koniec LL. Było cudownie. Te chwile wyczekiwania na kolejny rozdział, to bicie serca podczas czytania. Nieustanne wściekanie się, że są tacy niemądrzy i stale się mijają w okazywaniu uczuć. Dziękuje.
    Ponieważ tak bardzo polubiłam twoje Asian Story, pragnęłam byś pisała coś jeszcze, ale w pełni akceptuje fakt, że teraz wolisz pisać jednoczęściówki. Może się zmuszę, i mimo, że nie przepadam za jednopłciowymi związkami, zacznę je czytać? W końcu będą nakreślone twoim piórem, więc pokusa wielka ^^
    Pozdrawiam i życzę dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Wybacz mi za tak mocno spóźnione życzenia: spełnienia marzeń i dużo weny! <3
    Historia Jiyonga i Soyeon na pewno zostanie w mojej pamięci na długo. To było naprawdę przepiękne opowiadanie o sile miłości, która jest w stanie przezwyciężyć wszelkie problemy. Nasza kochana parka się zaręczyła, dawny konflikt został zażegnany, nawet Gaho, jak wspomniał Dragon, znalazł sobie partnerkę ;D Uwielbiam szczęśliwe zakończenia, a te zdecydowanie należy do udanych. Właśnie o czymś takim marzyłam - aby GD i Bunny byli już zawsze razem szczęśliwi.
    Dziękuję Ci za te opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  13. przepraszam, ze dopiero teraz komentuje. epilog przeczytalam juz tydzien temu, ale nie moglam sie zebrac na napisanie tego komentarza. w ogole mam strasznie malo czasu na wszystko. sama rowniez przeciez pisze opowiadanie, jeszcze pisze recenzje, mam duzo treningow i warsztatow na ktore oczywiscie musze przychodzic, mam szkole, nauke, fortepian no i jeszcze zycie prywatne.. nie no, masz racje. moglam znalezc te 5 minut i moglam napisac ten komentarz. ale dodajac go... to oznaczaloby taki koniec koniec.. taki juz na serio koniec, ktorego nie chce. na prawde.
    no wiec tak. po pierwsze: epilog jest idealny. dokladnie tak go sobie wyobrazalam - spokojny, bez jakis wybrykow i pozwalajacy nam na wyobrazenie sobie co bedzie dalej. jest... no idealny. innego slowa nie moge znalezc ;d
    GD i Soyeon nareszcie moga cieszyc sie soba i to jest piekne. ile ja bym dala za taka prawdziwa milosc... matko.
    Witness strasznie zazdroszcze ci talentu. utwory spod twojego piora sa niesamowicie lekkie i przyjemne, szybko sie je czyta. to opowiadanie tak szybko mi zlecialo... az mi przykro.
    pokochalam te parke. pokochalam wizyty na "lazy lovers" i zaglebianie sie w tresci tego wspanialego bloga. mam ndzieje, ze twoje nastepne dziela beda rownie dobre i nigdy nie stracisz motywacji do pisania, bo masz ogromny talent i wyobraznie. oby tak dalej!
    zycze ci wszystkiego dobrego, weny, powodzenia i przede wszystkim radosci w tym co robisz. nie wolno czuc przymusu! rob to co kochasz i tak jak kochasz. bo chyba to jest najwazniejsze... prawda?
    wszystkiego dobrego <3
    Twoja Pluton

    OdpowiedzUsuń
  14. Ah, jak zawsze mocno spóźniona, ale ostatnio całkowicie nie mogłam się ogarnąć :( Weszłam tutaj, żeby nadrobić zaległości, a tutaj wita mnie epilog. Szkoda, że to już koniec. Zżyłam się z historią GD i Soyeon.
    Cieszę się, że ta historia zakończyła się tak dobrze i spokojnie. Mimo, że chyba ogólnie nie jestem wielką zwolenniczką tych tzw. "happy endów", ale akurat w tym wypadku nie wyobrażałam sobie zakończenia w inny sposób, bo Bunny i GD od początku byli skazani na właśnie takie zakończenie :P
    Mam nadzieję, że szybko wrócisz z jakimś nowym opowiadaniem. W sumie to doskonale Cię rozumiem, sama mam podobnie - zaczynam coś pisać, pełna entuzjazmu, a potem pomysł znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
    Raz jeszcze przepraszam, że ostatnio tak nawalałam i tutaj nie zaglądałam, ale po prostu musiałam uporządkować trochę swoich spraw. No i dopadł mnie przydługi zanik weny i co gorsza jakiejkolwiek chęci. A dodaję komentarz, bo nie mogłam się powstrzymać. Wiem, że to już długo po terminie, ale jako że bardzo lubiłam to opowiadanie, stwierdziłam, że na końcu muszę zostawić swój ślad. Raz jeszcze tylko podkreślę, że bardzo, bardzo mi się podobało.
    Trzymaj się i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytalam dzisiaj całe opowiadanie. Jesteś naprawdę niesamowita. Kocham to opowiadanie :3 Mało co w tym świecie byllo perfekcyjne i za to pokochalam lazy lovers. Przez niektóre fragmenty śmiaam się, miałam zy humor, a na epilogu rozpłakałam się. Mam nadzieję, że dalej będziesz pisać, że będzie ci to sprawiać przyjemność. Dzisiaj z anonima, bo piszę z telefonu i jestem zmęczona, ale nie na tyle, by nie skomentować. Julie May.

    OdpowiedzUsuń